Motto:
"Hej piracka braci czeka nas przygoda, czy się nam
opłaci czy nam sławy doda,
Wiele morzy czeka nas, kuszą nas okręty, płyną w dal
okrety,
Gwiazda nam rozkaże, gwiazda drogę wskaże.
Hej piraci sława wam !"
(ze słów piosenki z filmu "Pippi
wśród piratów")
Sylwetka Pirata
(Z. Skrok - Świat piratów morskich)
Piraci ! ...
Okrzyk
ten od najdawniejszych czasów budził i nadal budzi
grozę w sercach ludzi morza.
Rozbój morski jest bowiem tak stary jak sama żegluga i
związany z nią nieodłącznie. Towarzyszył jej przez
stulecia na wszystkich morzach i oceanach świata.
Rózny był jednakna przestrzeni dziejów pogląd na
istotę pirackiego procederu i różne były jego oceny
moralne.
Bywały okresy, gdy zajęcie to nie tylko nie było
potępiane przez społeczeństwo, ae przeciwnie ,
stanowiło powód do chluby, okazję do zaprezentowania
własnej odwagi i przedsiębiorczości. Ten wątek
eksploatowały później książki i filmy przygodowe,
których pohaterami są piraci.
Dziś piractwo ma jednoznaczną negatywną ocenę
zarówno w oczach opinii publicznej jak i postanowieniach
ustawodawców. Międzynarodowy kodeks prawa morskiego
głosi, że piratem jest każdy, kto dokonuje na morzu
aktów gwałtu i grabieży.
Te niejednoznaczne oceny morskiego rozboju znalazły
również swe odzwierciedlenie w pochodzeniu samej nazwy
iratów. Wywodzi się ono od greckiego określenia
"Peiran", co znaczy dosłownie
"próbować", "szukać szczęścia na
morzu". Z niego powstało łacińskie słowo
"irta", które póżniej r różnych formach
rozpowszechniło się w nowozytnych językach
europejskich. Obok niego funkcjonują też inne nazwy.
Francuzi dla nazwania moskiego rozbójnika używają
określenia forban pochodzącego od zwrotu hors du ban
-"wyjęty z pod prawa". Anglicy obok słowa
pirate używają też nazwy sea robber - morski rabuś.
To samo znaczenie ma holenderskie określenie
zee-roovers.
Nazwy te były zazwyczaj tak ogólne i wieloznaczne, że
cząsto i niesłusznie stosowano je wobec tych, którzy
na to nie zasługiwali. Obejmowanonimi np. korsarzy,
którzy jednak w przeciwieństwie do piratów uprawiali
morski rozbój zupoważnienia jkiejś władzy politycznej
i grabili - przynajmniej oficjalnie - jedynie statki
należące do wrogich jej państw. Współcześnie pod
nazwę piratów podszywają się terroryści, dla
których morze jest tylko jednym z obszarów, na jakich
realizują swe cele polityzne.
(Więcej w tym temacie tutaj : Definicje)
Chociaż morski rozbój kwitnie również w naszych
czasach, klasyczny rozbój morski, którego tematem jest
ta strona, należy już do przeszłości.
Zrodzone w epokach archaicznych przetrwało do progu
nowoczesności, do połowy XIX stulecia. Jego upadek
spowodowany został rozwojem cywilizacji globalnej,
ostatecznym poznaniem i kolonialnym podziałem całego
świata, międzynarodowym ustawodawstwem skierowanym
przeciwko piratom oraz postępem w zakresie morskiej
techniki i komunikacji.
W czasach gdy każdy skrawek lądu miał już swego
właściciela, gdy nie było już bezpańskich
zagubionych na oceanie wysp mogących służyć za
kryjówki, gdy telegraf przesyłał błyskawicznie
informacje na wielkie odległości, a morskie państwa,
nawet wzajemnie wrogie, solidarnie zwalczały morski
rozbój, dla piratów zaczynałorbrakowaó miejsca na
morzach, stawali sie anachroniczni, a ich proceder _
ryzykowny i nieopłacalny. Tak jak anachroniczne
okazywały się ich zwinne i szybkie żaglowce w
konfrontacji z parowymi kanonierkami i ścigaczami.
Piraci odeszli więc do historii prawie równocześnie z
kończącą się również wówczas trwającą
tysiąclecia wielką epoką żaglowców, do której
należeli i która ich stworzyła.
Współcześni piraci są już tylko karykaturą tych
dawnych. Tamci mieli zwykle do czynienia ze statkami
uzbrojonymi, bo aż dopołowy XIX wieku każdy statek
handlowy, szczególnie kiedy udawał się w daleką
podróż i przewoził cenne towary, miał na swym
pokładzie działa i ludzi wyposażonych w broń. Piracki
napad niósł więc że sobą ryzyko i równocześnie
dawał szanse obrony napadnietym, stwarzał możliwość
równorzędnej walki, której wynik zależał czesto od
fortelu i zaskoczenia. Dzisiaj załogi statków
handlowych są bezbronne, zaś piraci dysponują
najnowocześniejszym uzbrojeniem i superszybkimi
jednostkami. Wynik starcia jest więc łatwy do
przewidzenia, tak jak W przypadku gangsterskiego napadu
na bezbronnych podróżnych.
W przeciwieństwie też do współczesnych morskich
bandytów, o dawnych piratach pozostała nie tylko
historyczna prawda, zapisany w dokumentach i kronikach
rejestr ich rabunków i zbrodni.
Przetrwała również romantyczna legenda, mit
"ludzi wykletych przez Boga", ludzi śmiałych
i wolnych - "rycerzy fortuny".
Jacy jednak byli naprawdę?
Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, choć przeciez
tyle o nich napisano. Pisali bowiem naj częściej inni -
urzędnicy, kupcy, literaci i często opowiadali historie
niestworzone. Sami piraci rzadko chwytali za pióro
znając wartość milczenia, szczególnie w zawodzie,
który uprawiali.
Jacy więc byli?
Co gnało tych ludzi na zatracenie i potepienie? Czy
była to tylko chęć zdobycia bogactwa, pełnego uciech,
choć niebezpiecznego życia?
Czy piractwo było buntem społecznym, wytworem nędzy i
niesprawiedliwości? Czy może było marginesem wielkich
wojen, pianą gromadzaca sie na brzegach wielkich
procesów historycznych? Czy obok tego nie było ono
również spełnieniem odwiecznego marzenia ludzi o
wolności i przygodzie; anarchistycznym snem, o którym
na jawie odważają się myśleć tylko najodważniejsi i
najmniej pokomi?
O tym właśnie jest ta strona. Obok zwięzłego
zarysu historii dawnego piractwa od czasów
najdawniejszych do połowy XIX wieku zawiera ona
również kilkanaście szkiców poświęconych
charakterystyce tego frapującego zjawiska. Być może
dzięki niej piracka prawda i legenda złączą sie w
jedną wielobarwna całość.

Piracka Legenda
Powszechny wizerunek pirata kształtowała i
kształtuje do dziś nie rzetelna wiedza, ale
fantastyczna i barwna legenda.
Nie tworzyli jej piraci, na ogół mało lub wcale nie
zainteresowani własną popularnością. Jej autorzy byli
przeróżni: pospolita plotka, sensacyjna
opowieść,marynarska ballada, aż po wielkie eposy, mity
i dzieła literackie.
We wszystkich tych utworach odrealniona postać pirata
wyrażała tensknoty i ideały trudne zwykle do
spełnienia w powszechnym, rzeczywistym życiu. Była tam
więc mowa o szalinej odwadze, niezwykłych przygodach.
pięknych kobietach i wielkich fortunach.
Piraci, choćby na kartach książek czy w strofach
ballad, spełniali wielkie marzenia ludzi uwikłanych w
trudne, niekiedy brutalne realia codzienności. Marzenie
o swobodnym, pełnym rozmachu życiu na egzotycznych
lądach, za pan brat ze śmiercią, która życiu temu
nadawała niepowtarzalny smak.
Wielka pochwała pirackiej przygody była już Odyseja.
Morskich rozbójników sławiły skandynawskie sagi.
Nieco zakamuflowaną, ale jednak pochwałą karaibskiego
piractwa, była wydana po raz pierwszy w 1678 roku w
Amsterdamie książka holenderskiego lekarza, a
równocześnie bukaniera, Johna Esquemelinga (urodzonego
W Elblągu, z matki Polki, ojca Holendra), której długi
tytuł rozpoczynał się od słów: De Americaensche
Zee-Roovers, co znaczy Bukanierzy amerykańscy. Ta
pochwała pirackiej swobody i przedsiębiorczości
wzbudziła początkowo protest i potępienie nawet w
samej Holandii, która przecież swe prosperity
zawdzięczała tym samym wartościom: kupieckiej
przedsiębiorczości i umiłowaniu wolności, o którą
tak długo i krwawo walczyła z Hiszpania.
Jednakże przywódcy kupieckiej republiki dobrze zdawali
sobie sprawę, jaką groźbę niesie pochwała wolności
anarchicznej, nie liczącej sie z autorytetem państwa
oraz idea indywidualnej swobody nie związanej z dobrem
ogółu, ale wrecz przeciwnie, żerującej na ogólnym
dorobku społeczeństw.
Obawy te w pełni też podzielał autor innej głośnej
książki po święconej piratom przełomu XVII i XVIII
wieku, kapitan Charles Johnson, a w rzeczywistości
dobrze znany z Przypadków Robinsona Cruzoe Daniel Defoe
.Tego A General History of the Robberies and Murders of
the Most Notorious Pirates, czyli Historia ogólna
rabunków i morderstw najsłynniejszych piratów, wydana
w Londynie w 1724 roku, składa się z kilkunastu
pirackich życiorysów.
W większości są to postaci historyczne, o których
głośno było w Europie na początku XVIII wieku.
Stosunek autora do swych bohaterów jest jednoznacznie
krytyczny, choć i on ulega niekiedy fascynacji sposobem
życia, jaki prowadzą i ich straceńczą flozofię. I
jakby się tego wstydził, wprowadza do grona
autentycznych obwiesiów i zbrodniarzy postać
całkowicie fikcyjną - kapitana Missona, "dobrego
iszlachetnego pirata", który nigdy nie zabijał,
rabuje tylko tyle ile mu potrzeba, a jego piractwo
stanowi protest przeciwko chciwości i
niesprawiedliwości "oficjalnego" świata.
Gdzieś na Madagaskarze, który był w czasach Defoe
synonimem lądu najbardziej egzotycznego, Misson tworzy,
alternatywne wobec zepsutej cywilizacji, idealne
społeczeństwo, którego członkowie ,,są ludźmi
wolnymi, prowadzą życie dobre, sprawiedliwe, niewinne,
szlachetne, zgodne z Bogiem i Naturą". Sami
wybierają swe władze, tytułują się
"liberi", a w ich kodeksie jest również
przepis przewidujący kary za przekleństwa. Czyż można
lepiej przysłużyć się pirackiej legendzie, jak
pozwalając piratowi na spełnienie odwiecznych, a tak
trudnych do spełnienia również i dziś, marzeń o
życiu wolnym, sprawiedliwym i nie gwałcącym przyrody?
Na tym jednak nie koniec zasług Defoe na rzecz pirackiej
legendy. Jeszcze przed Historią najsłynniejszych
piratów, W l721 roku wydał on The Life, Adventures and
Piracies of the Famous Capitain Singleton, czyli Życie,
przygody i piractwa sławnego kapitana Singłetona. Jest
to powieść fkcyjna w modnym wówczas stylu
łotrzykowskim, obfitująca W przygody i fantastyczne
zdarzenia w egzotycznych miejscach, osnuta jednak na tle
życiowych przypadków głośnego pirata Henry Averego.
Otóż cała ta powieść stanowi jednoznaczną
pochwałę anglikańskiej, wczesnokapitalistycznej
przedsiębiorczości. Defoe wielokrotnie potępia zły
charakter i pirackie skłonności swego bohatera, ale
równocześnie z uznaniem opowiada, jak daje sobie radę
W najtrudniejszych >okolicznościach życia, jak
zwycięsko boryka się z wrogą, egzotyczną przyrodą,
dzikimi ludami, zdradzieckimi poczynaniami europejskich
rywali. Przede wszystkim zaś sławi go jako
"rycerza fortuny", przedsiębiorczego Anglika,
który na własne ryzyko i własnyrni rękami zdobywa
majątek i pozycję społeczną. O pieniądzach i złocie
mówi się zresztą w tej książce aż nadto, zawarta
tam też jest teza, że dopiero bogactwo nadaje
właściwą wartość ludzkiemu życiu. Jest też ważne,
co uczynimy ze zdobytą fortuną. Cnota protestancka
nakazywała oszczędność, tymczasem jak pisał Defoe w
Historii najsłynniejszych piratów, ,,Wielu nierobów
chwyta się piractwa tylko dla łupów i bogactw, które
potem trwonią równie szybko jak zdobyli".
Singleton, co oczywiste, daje inny przykład. W
zakończeniu swych wyznań powiada:
,,Dumając nad sposobem, W jaki
zdobyłem to bogactwo, niekiedy skłaniałem się do
myśli, by oddać je W całości na cele dobroczynne jako
dług należny ludzkości, aczkolwiek nie byłem
katolikiem i nie sądziłem, że kupię przez to pokój
swojej duszy. Mniemałem wszakże, że skoro nabyłem je
przez powszechną grabież i skoro zadośćuczynienie nie
leży w mojej mocy, majątek ów należy się
powszechności i powinienem go rozdać dla powszechnego
dobra. Wciąż jednak nie wiedziałem, w jaki sposób,
gdzie i za czyim pośrednictwem dokonać tego
dobroczynnego dzieła. Nie śmiałem bowiem wracać do
ojczyzny, aby który z mych dawnych towarzyszy,
przywędrowawczy do Anglii, nie spotkał mnie i nie
rozpoznał, aby - chcąc mnie obłupić z pieniędzy albo
siebie wykupić od kary - nie zdradził mnie i nie wydał
na przedwczesną śmierć".
Singleton kończy lepiej niż jego pierwowzór, który po
powrocie do Anglii został rozpoznany, ograbiony i zmarł
w nędzy. Bohater Defoe'a jest bowiem mądrzejszy, gdyż
potrafi znaleźć w życiu to, co najważniejsze, rzecz
jasna obok pieniędzy albo zaraz na drugim miejscu po
nich. A jest tym ciepło domowego
ogniska, które dla Singletona uosabia siostra jego
przyjaciela - Williama.
"Postanawiając tedy -
ciągnął swe wyznanie - przeznaczyć dla niej mój
pierwszy dar, nie wątpiłem, że kupię sobie przez to
schronienie i coś w rodzaju ogniska, ku któremu będę
się zwracał w swych przyszłych działaniach. Albowiem
człowiek posiadający środki do życia, lecz nie
mający własnego dachu nad głową, miejsca, które by
wywierało magnetyczny wpływ na jego uczucia, znajduje
się w najprzykrzejszym i najdziwniejszym położeniu.
Wszystkie posiadane pieniądze nie zdołają mu tego
wynagrodzić".
Oto jak powinien postępować angielski "rycerz
fortuny" na stare lata, gdy już będzie bogaty.
Powinien założyć rodzinę, która ustrzeże go przed
stryczkiem, uchroni od zazdrosnych kolegów i zapewni
błogie życie. Czyż taki pirat, spożywający w cnocie,
przy domowym ognisku, owoce swych łupieżczych
rozbojów, może być niesympatyczny?
O wiele mniej życzliwy dla piratów był Robert Louis
Stevenson. Ale i w jego wydanej w 1883 roku Wyspie
skarbów, kapitań Flint, który zakopał swe skarby tak
jak Kidd, ale zmarł w biedzie jak Avery, nie jest
postacią całkowicie mroczną i złą. Jeszcze bardziej
intrygujący, a czasami wręcz sympatycz-
ny, bywa inny piracki bohater tej opowieści - John
Silver, którego Stevenson ukazał jako postać dwoistą,
człowieka o podwójnej naturze, W którym dobro i zło
graniczą o włos.
W XIX stuleciu motyw ukrytego skarbu stanowić będzie
główny element pirackiej legendy. Motyw ten coraz
bardziej fantastyczny i odrealniony powtarzany będzie w
niezliczonych wariantach, aż wreszcie, obok pirackiego
okrucieństwa, wejdzie na stałe do repertuaru tandetnej,
j armarcznej literatury sensacyjno-przygodowej, często o
posmaku erotycznym i makabrycznym.
W naszych czasach literaturę tę zastąpił film, który
jeszcze bardziej sugestywnie oddziałuje na odbiorcę i
ukazuje piractwo w jeszcze bardziej nieprawdziwym
świetle. W większości tych produkcji pirat jest bowiem
jedynie medium, którego zadaniem jest uczynienie akcji
jak najbardziej wartką, awanturniczą, pełną
widowiskowych walk i sentymentalnych scen miłosnych. Tak
jak w innych tego rodzaju obrazach spod znaku serca i
szpady, wszystko jest tu nieprawdziwe, a filmowi
"szlachetni", "karmazynowi",
"czarni" i "nieszczęśliwi" piraci
są całkowitą fikcją.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * *
Piraci ogólnie
(Philip Gosse - Historia
piractwa)
Piractwo, tak jak zabójstwo, jest jednym z
najwcześniejszych poświadczonych ludzkich działań.
Wspomnienia o nim zlewają się z pierwszymi opisami
podróży i handlu; można więc założyć, że bardzo
krótko po tym jak ludzie zaczęli transportować towary
z jednego miejsca w drugie pojawiły się różne
przedsiębiorcze jednostki, które szybko dostrzegły
profit w przechwytywaniu tych towarów w drodze.
Handel rozwija się wraz ze stosunkami politycznymi, lecz
i grabież, niezależnie od tego czy ma ona miejsce na
lądzie czy na morzu, rozwija się wraz z handlem.
"Tak samo jak
pająki gnieżdżą się w kątach i szparach"
- pisał zacny kapitan Henry Keppel,
wielki łowca piratów dalekowschodnich w XIX wieku - "tak samo piraci roją
się wszędzie tam, gdzie znajduje się grupa wysp z
zatokami, płyciznami, przylądkami, skalami oraz rafami
- krótko mówiąc: warunkami umożliwiającymi
przyczajenie się, zaskoczenie, ataki ucieczkę".
Na wszystkich morzach świata, podczas wszystkich epok,
piractwo przechodziło pewne dobrze zdefiniowane cykle.
Najpierw kilka jednostek, zamieszkujących cierpiace
biedę tereny nadmorskie, łaczylo się ze sobą w
niezależne grupy, które posiadały po jednym bądź po
kilka okrętów, i atakowało tylko najsłabsze statki
handlowe.
W wyniku tego stawali się oni ludźmi wyjętymi spod
prawa, których każdy praworządny obywatel był gotowy
i chętny ubić na miejscu. Następnie nadchodził okres
organizacji, kiedy to duże grupy piratów przylączaly
do siebie mniejsze lub też się ich pozbywały.
Wspomniana wielka organizacja osiągała taką skalę,
że żadna grupa statków handlowych, nawet te
najciężej uzbrojone, nie była bezpieczna wobec ich
ataku.
Tego rodzaju działalnością była era korsarzy
berberyjskich (patrz: piraci
berberyjscy), Morgana i jego piratów,
czy też dzikich ludzi morza z
południowo-zachodniej Anglii (patrz: ATLANTYK) z wczesnego
okresu panowania Elżbiety - piratów,
przeciwko którym konkurencja byla bezradna, a państwo
bezsilne.
Piraci dochodzili do stadium, w którym ich organizacja,
która stała się niemal tak samo niezależna jako
państwo, była w stanie zawierać dwustronne sojusze z
innymi państwami przeciwko swym wrogom.
Coś, co wcześniej było piractwem, przez pewien czas
zamieniało się wtedy w wojnę, a podczas jej trwania
statki obu stron uznawały się nawzajem za pirackie i
podlegały identycznemu traktowaniu.
W tym okresie wzrastali tacy ludzie jak Kheyr-ed-din,
lepiej znany jako Rudobrody (Barbarossa)
(patrz: bracia
Barbarossa (Rudobrody)), który niósł ze sobą
Półksiężyc do najsilniejszych portów Morza
Śródziemnego i odnosił liczne sukcesy nad Cesarską
Flotą Hiszpanii, co było niezwykle trudnym zadaniem;
genialni żeglarze jak Cornwall i Devon,
którzy podczas jednego, krótkiego i olśniewającego
okresu zapisali się w annałach piractwa poezją zamiast
prozą; oraz Condé's Rochellois,
który wypowiedział wojnę kościołowi i państwu w
imię reformacji.
W końcu jednak zwycięstwo jednej ze stron zrywało
morską organizację drugiej, jak wówczas gdy Don Juan de Austria
rozbił i spalił floty islamu w cieśninie Lepanto.
Poszczególne części składowe pokonanych sił byly
wówczas ponownie redukowane do band wyrzutków - tak
długo jak zwycięska potęga była wystarczająco silna,
ażeby wymusić na piratach przyjęcie statusu skrytych
rozbójników lądowych, działających w rejonie morza,
na którym niegdyś grasowali.
Piractwo w czasie swego rozkwitu staje się ważną
częścią historii, lecz nawet w swej fazie schyłkowej
na swój sposób fascynuje, niezależnie nawet od tego,
że już sam tylko urok zbrodni działa na wyobraźnię.
jest to bowiem zbrodnia bardzo specjalnego sortu,
wymagająca od jej wykonawców znacznie więcej niż
tylko samej odwagi, przebiegłości i umiejętności
posługiwania się bronią.
Mistrz pirackiego rzemiosła musiał być w stanie
kierować swoim statkiem (na początku często
konstrukcją niezdolną do pływania po morzu, dopóki
nie udało mu się ukraść lepszej) podczas burz i walk,
poprowadzić uszkodzoną jednostkę do osłaniającej ją
przystani, radzić sobie ze swoimi niesfornymi
awanturnikami w okresach chorób i niezadowolenia,
wykazywać się sztuką dyplomacji, aby zapewnić
skradzionym przez siebie towarom bezpieczny zbyt na
lądzie.
Tacy ludzie trafiają się rzadko i tylko nieliczni
spośród przedstawicieli szanowanych zawodów mogą się
wykazać bardziej władczą osobowością niż ci z
samego szczytu hierarchii pirackiej.
Niezależnie od takich na wpół legalnych łowców
przygód jak Drake, Morgan i Rudobrody,
piracka aleja sław zawiera wielu niezwykłych
bohaterów, którzy za swego życia byli całkiem
naturalnie oceniani jako przestępcy bez nadziei na
zbawienie.
W dużym stopniu byli oni ekscentrykami - w ich
dziwactwach, możliwe że nawet bardziej niż w ich
umiejętnościach, leżało źródło fascynacji, jaką
wytworzyli.
W kwestii zbawienia natomiast, jest zdumiewające jak
wielu z nich dokonało swych najbardziej desperackich
czynów, wierząc iż zarabiają w ten sposób na życie
wieczne.
Właśnie z uwagi na zbawienie duszy kapitan Roberts
zawsze ubierał na akcję "bogatą
adamaszkową kamizelką i spodnie oraz złoty łańcuch
na szyję z wielkim diamentowym krzyżem, który z niego
zwisał", ażeby wymusić
ścisłą powściągliwość na pokładzie swojego statku
oraz z uwagi na szacunek dla kobiet.
Również troska o swą duszę spowodowała, że kapitan Daniel
uprowadził księdza, by odprawić mszę na pokładzie
swojego statku, a także zmusiła go do zastrzelenia
jednego z członków załogi, który podczas
nabożeństwa wypowiadał obsceniczne uwagi.
Prawdopodobnie nie istniał też bardziej zagorzały
utopista niż kapitan Misson, który założył,
pięćdziesiąt lat przed rewolucją francuską, wśród
potoków egzaltowanej przemowy, republikę
piracką, opartą na Wolności, Równości i Braterstwie.
Jeniec, który sumiennie odmawiał sobie prawa do
ucieczki swemu właścicielowi, któremu został
sprzedany, gdyż oznaczałoby to oszukanie człowieka,
który zapłacił za niego słuszną cenę; czy kwakier,
dowódca statku, który odmówił użycia siły przeciwko
berberyjskim korsarzom, a w końcu pomimo to wziął nad
nimi górę - są być może duchowo bliscy takim piratom
jak Czarnobrody i Kidd.
Historia
piractwa nie jest zatem wyłącznie
ponurą kroniką triumfu prawa; jest ona też czymś
więcej niż serią romantycznych opowieści o złocie,
walce i przygodzie.
Ma ona również swoją wciągającą stronę -
niezwykłą tradycję, groteskowe wydarzenia, przedziwne
przypadki człowieczej natury.
Podążamy za kapitanem Bartholomewem Sharpem
podczas najbardziej niezwykłego spośród pirackich
rejsów, słuchając jednego z jego więźniów,
hiszpańskiego dżentelmena, rozpraszającego monotonię
pokładu rufowego swoimi opowieściami o tym jak pewien
duchowny zszedł na brzeg w Peru, obserwowany uważnie
przez 10 tys. Indian, i na oczach ich wszystkich
ostrożnie położył swój krzyż na plecach dwóch
ryczących lwów, które ,,nagle
upadły na ziemię i oddały mu cześć",
po czym dwa tygrysy poszły w ich ślady i uczyniły to
samo.
Dzielimy obawy Ludolpha Cuchama,
który w 1350 roku napisał katalog niebezpieczeństw,
jakie można doświadczyć na morzu, poczynając od ,,potworów morskich",
głównie świni morskiej (morświna), zwierzęcia które
wynurza się bardzo blisko statku i żebrze - ,,jeśli marynarze dadzą jej
chleb, to odejdzie, lecz jeśli pozostanie, może być
wystraszona i uciec na widok wściekłej oraz strasznej
ludzkiej twarzy" .
Jeśli marynarz się boi, nie może tego okazać: ,,musi on wpatrywać się w
nią śmiało i groźnie i nie może jej pozwolić, aby
dostrzegła jego strach, winnym wypadku nie odejdzie,
lecz pogryzie i rozerwie jego statek".
Chociaż każdy musi być dotknięty opowiadaniami o
chrześcijanach, cierpiących piracką niewolę, to
należy również docenić możliwości jakie ona dała św.
Wincentemu á Paulo do studiowania
alchemii, która później tak bardzo mu się przydała;
oraz współczuć żalom "Sir"
Jefferyego Hudsona, walecznego karła
Karola I, któremu ciężka praca w niewoli powiększyła
wzrost z 1,6 stopy do 3,6 stopy.
Humoru nie zabrakło także podczas sławnego pirackiego
porwania, które miało miejsce na Morzu Egejskim w roku
78 przed Chr. Wydarzenie to, gdyby potoczyło się
odrobinę inaczej, mogłoby zmienić historię świata.
(patrz piracką historię młodego Cezara w rozdiale: piraci epoki
Rzymskiej)
Oczywiście byłoby absurdem twierdzić, że wszyscy
piraci byli albo bohaterscy albo tryskali dobrym humorem
lub też - że ich praktyczna eliminacja nie okazała
się dobrem dla ludzkości.
Ich cnoty znacznie łatwiej docenić, gdy są martwi,
niż za życia, a większość z nich, prócz wszystkich
najwybitniejszych, była zwykłymi łajdakami, którzy
woleli napaść kobietę niż mężczyznę oraz
oszukiwać niż walczyć.
Tysiąc sześćset lat po wykupie Cezara, inny sławny
jeniec, który wpadł w ich ręce, był traktowany tak
brutalnie, że świat nieomal utracił jednego ze swych
największych literackich geniuszy - Miguela
de Cervantesa.
Niezliczone tysiące innych, mniej znanych ludzi,
zostały wysłane do gnicia na galerach lub poderżnięto
im gardła za kilka owiec czy pensów - jednakże piraci
mimo wszystko pozostali mężczyznami (aczkolwiek, jak się okaże,
bywali także kobietami) i jak
wszyscy mężczyźni, przejawiali nieograniczoną
różnorodność ludzkiej natury.
Historia piractwa może być historią złych ludzi,
lecz mimo to pozostaje historią ludzi.
|