Motto:
"Dziwna to była kolekcja, niczym zbiór billy
Bonesa pod względem różnorodności walut, lecz o wiele
liczniejsza i bardziej zróżnicowana...
Monety angielskie, francuskie, hiszpańskie, portugalske,
dżordże i ludwiki, talary podwójne gwinee, cekiny,
portrety wszystkich europejskich królów z ostatnich stu
lat, dziwne monety orientalne, na których wytłoczono
coś co przypominało wiązki powrozu albo kawałki
pajęczyny , monety okrągłe i monety kwadratowe, monety
z otworem w środku, jakby przeznaczone do noszenia na
szyi - prawie każdy rodzaj monet musiał, jak sądzę,
znaleźć swe miejsce w tej kolekcji.
A co się tyczy ich liczby, to jestem pewien, że było
ich tyle co jesiennych liści."
(R.L. Stevenson - Wyspa skarbów")
Łupy i skarby to najważniejszy element
pirackiej legendy.
Zawsz gdy dochodę do finału powieści Stwvvenson'a, i
natrafiam na powyższy fragment, moja wyobraźnia rozpala
się wizją monet ze wszystkich zakatków świata, które
były pirackim łupem.
To było powodem, że zainteresowałem się jakiego
rodzaju skarby i łupy piraci zdobywali w ciągu wieków,
może też dlatego, że zbieranie monet (i znaczków)
różnych dziwnych krajów było moją pasją od
najmłodzych lat przedszkolnych, gdy dostawałem je od
ojca, który przywoził je z różnych zakątków świata
(szczególny podziw wzbudzały monety krajów arabskich i
dalekiego wschodu - czasem utożsamiałem się z jakimś
nawabem indyjskim albo perskim szahem, który gromadził
swoje swoje skarby - ispiracją była też legenda o Ali
Babie wykradającym skarb zgromadzony przez 40
rozbójników).
Obecna wartość pirackich skarbów, nie mierzy się
bynajmniej wielkością zawartego w nich szlachetnego
kruszcu.
Wartość nunizmatyczna, a szczególne historyczna jest o
wiele większa.
Współcześni "łowcy skarbów" wystawiają na
aukcjach swe znaleziska z zatopionych galeonów i każda
rzecz - nie tylko monety czy klejnoty - także działa i
broń, wyposażenie okrętów i rzeczy osobiste załogi
osiągają wysokie ceny. Są katalogowane i posiadają
certyfikat autentyczności, wraz z miejscem i czasem
odkrycia..
Ale wciąż jeszze wiele łupów i skarbów czeka na
swojego odkrywcę.
*****************************************
Oprócz opowieści i legend związanych z piratami do
nasych czasów dotrwały również pirackie skarby.
Odnalezienie ich nie jest łatwą sztuką, a każdy
sukces w tej dziedzinie budzi ogromną sensację.Piraci
dobrze ukrywali swe bogastwa, starannie maskowali
kryjówki, przygotowywywali zasadzki dla przyszłych
poszukiwaczy i zabiegali o jak największą dyskrecję,
często mordując w tym celu wspólników. Z tych też
powodów tylko niewielka, jak dotąd, iczba pirakich
skarbów została odkryta.
Wiadomo o istnieniu kilku innych, ale brak dokładnej
lokalizacji utrudnia ich odszukanie. Jednakże główna
przyczyna niepowodzń amatorów pirackich bogactw leży w
tym, że piraci niechętnie urywali swoje łupy.
Łupy zdobywali piraci bez wątpienia, ale
czy gromadzili skarby ?
W tej kwestii brak jest jasności. Fakty świadczą,
raczej, że tak, jak twierdził John Silver, bohater "Wyspy
skarbów" Stevensona, "większość
łupów szła na rum i dobre wierzgnięcia - a potem na
statek tylko w koszulach".
Potwierdza to również kronikarz bukanierów John
Esquemeling, który pisze, że piraci po udanej akcji
pili bawili sie tak długo, dopouki nie pozostał im ani
grosz przy duszy.
"[...] pożeglowali na wyspę Tortuga, gdzie w
miesiąc później przybycie ich wywołało wielką
rdość mieszkańców. Jak zwykle bywa, szeregowi piraci
już po trzech tygodniach byli bez grosza przy duszy.
Wszystko wydali albo na rzeczy bezwartosciowe, albo
przegrali je w karty czy kości. Niedługo przed ich
powrotem na Tortugę przypłynęły tam dwa francuskie
statki ładowane winem, koniakami i innymi towarami tego
rodzaju. Tak że bezpośrednio po ich przybyciu napoje te
sprzedawano bardzo tanio, ale wkrótce ceny niesłychanie
poszły w górę i galon koniaku kosztował cztery
pesos".
Pirackie złoto i srebro szybko trafiał do przepastnych
kieszeni kupców i włascicieli portowych tawern. W
oresie największego rozkwitu karaibskiego piractwa wiele
ukrytych na samotnych wyspach i w zacisznych zatoczkach
portów oczekiwało z niecierpiwością na pojawienie
się flotylli pirackich jednostek. W miejscach tych nawet
najbardziej zasobna sakiewka długo nie pozostawała
pełna. Pito zresztą i bawiono się aż do ukazania się
w niej dna. Później znowu zwoływano wyprawę,
wyznaczano cel i wszystko powtarzałosię od początku.
Najgorszą sławą w tym okresie cieszyło się miasto
Port Royal na Jamajce. Była to główna baza angielskich
bukanieów i miejce ich zabaw.
Inni, którzy byli na
poły korsarzami , wieźli swe łupy do Europy,
wywołując tam podziw i olśnienie.Tak postępował
Drake, a przed nim Giovanni da Verrezano, Florentyńczyk
w służbie Francji, który w 1524 roku zdobył dwa
hiszpańskie galleony, załadowane złotem i szlachetnymi
kamieniami zrabowanymi w Meksyku przez Corteza.
Większość z nich jednak, będąc wyjetymi z pod prawa,
jeśli już gromadziła skarby, to starała się je
przechowywać i ukryć na własną rękę. Stortebeker,
przywódca "braci witalijskich", miał podobno
miał na swym okręcie wydrążony grotmaszt cały
wypełniony lanym złotem. Atarożytni
"achipiraci" obijali złotymi blachami burty
swych okrętów, statek na którym sławny Henry Morgan
popłynął do Anglii po zaszczyty, miał podobno całą
stępkę odlaną ze złota zrabowanego w Panamie.
Statki zbudowane z drewna i narażone na morskie
nawałnice były jednak zbyt nietrwałe, aby powierzać
im skarby. Bardziej bezpieczne wydawały się bezludne i
smotne wyspy. Już wcześniej wzbudzały one sympatię
piratów udzielając im shronienia. Czuli się na nich
tak jak na własnych żaglowcach zagubionych w bezmiarach
oceanu, swobodnie i bezpiecznie. Im też powierzali swe
skarby, a czynili to przede wszystkim ci, którzy
obłowiwszy się na morzu, mieli nadzieję na powrót do
cywilizowanego świata, na dostatnir i spokojne życie
pod zmienionymi nazwiskami w którymś z eytopejskich czy
amerykańskich miast.
Zdecydowana większość pirackich skarbów sprytnie
ukrytych w odległych zakamarkach wybrzeży czy na
bezludnych wysepkach pochodzi z czasów gdy do
przeszłości należały już wesołe i chętne na
przyjęcie piratów porty w rodzaju Port Royal.
W drugiej połowie XVII i w wieku XVIII piraci działali
przeważnie w pojedynkę, a ich bazami były już nie
ludne miasta, ale odległe i dobrze zamaskowane
kryjówki.
W większości więc przypadków piraci pozostawieni byli
możliwości wyrafinowanych uciech i połączonych z nimi
okazji do wydawania złota. Ich zabawy ograniczały się
zwykle do pijackich orgii we własnym towarzystwie, jak
to działo się na okręcie Czarnobrodego.
Jednakże nie wszystkim to wystarczało. Byli i tacy, co
traktowali piractwo jako doskonały interes zamierzając,
po odpowiednim wzbogaceniu się , zerwać związek z
pirackim światem i rozpocząć nowe życie w normalnym
społeczeństwie. Oni to właśnie ukrywali swe łupy z
nadzieja późniejszego ich wykorzystania, Nadzieja ta
często nie bywała spełniana i w ten sposób
powstawały legendarne pirackie skarby, do dziś
ekscytujące wyobraźnię wielu ich poszukiwaczy.
Sławę pirackiego skarbca zdobyła położona na
wschodnim Pacyfiku Wyspa Kokosowa (Isla del Coco),
należąca dziś do Kostaryki. Ukrył tam zapewne swe
łupy Edward Davis, który w latach 1683-1709 rabował
hiszpańskie statki i miasta położone na wybrzeżach
Peru i Chile. Miał on zakopać na Wyspie Kokosowej 300
tysięcy srebrnych reales, 737 sztab złota i 7 beczek
złotych dublonów.
W sto lat później ta sama wyspa posłużyła jako
"sejf" piratowi zwanemu Benito Bonito, znanemu
jako "Krwawa Szabla" ukrył on tam ogromny
skarb, który zdobył na dwu hiszpańskich galeonach
wiozących złoto i szlachetne kamienie z Acapulco na
Filipiny. Skarby te rozlowował Bonito na róznych
miejscach na wyspie wykorzystując jaskinie i rozpadliny,
których wejścia wysadzał prochem a towarzyszących mu
ludzi zamordował.
Najwiekszym jednakże bogactwem, ukrytym podobno na
Wyspie Kokosowej jest "wielki skarb Limy",
składający się ze ze złotych figur, naczyń
kościelnych, złotych monet i sztab wywiezionych w 1820
roku przez Hiszpanów cofających się przed naporem
wyzwoleńczych wojsk Simona Boliwara i Jose de San
Martina. Skarb ten zamierzano przetransportować do
Panamy. Aby uniknąć zasadzki brytyjskiego lorda Thomasa
Cochrane dowódcy walczącej z Hiszpanią, floty
niepodległego Chile, zarządcy miasta postanowili
powierzyć skarb w ręce angileskiego kapitana Williama
Thompsona. Thompson wymordował na morzu strazników
skarbu i skierował statek ku Wyspie Kokosowej. Wyspa ta
okazała się idealną kryjówką. Thomson ukrył w
tajemnicy skarb na wyspie, a pomagających mu marynarzy
wymordował. Pozostała po nim tylko mapa wyspy z
naniesionymi na niej tajemniczymi wskazówkami, która do
dziś fascynuje poszukiwaczy skarbów, a którzy już od
ponad stu lat bezskutecznie przeszukują porośniętą
gęstą dżunglą, wulkaniczną powierzchnię Wyspy
Kokosowej.
Również do dziś owiane są tajemnicą skarby ukryte
przez Jeana Lafitte'a. Opuszczając Galveston na
pokładzie okretu "Pride" miał on zabrać
skarb wartości 10 mln. dolarów i ukryć go gdzieś
wsród bagien i rozlewisk ujscia Missisipi. Ponieważ
dalsze losy pirata nie są znane nie wiemy też jaki był
dalszy los bogactw. Mimo to poszukiwacze skarbów
wytypowali już kilka miejsc na wybrzeżu Zatoki
Meksykańskiej, gdzie spodziewaja się znaleźć ukryte
prez Lafitt'a skarby
Poszukiwacze skarbów poszukują również z zapałem
bogactw zagrabionych przez kapitana Robertsona. [opisał
tę historię francuski kapitan i podróżnik Gabriel
Lafond de Lurcy, a następnie cytowana przez Maurice
Magre].
Ten działajacy w początkach XIX wieku pirat o
nieustannie przyklejonym do ust uśmiecu - znany także
jako "uśmiechu rekina" - jak kryjówkę dla
swych łupów wybrał wyspę Grigan w archipelagu
Marianów. Chcąc zachować tylko dla siebie tajemnicę
skarbu, wymordował członków załogi swego okrętu i
towarzyszące mu kobiety polinezyjskie. Gdy po pewnym
czasie postanowił wrócić na wyspę, aby odszukać
skarb, został osaczony przez Hiszpanów i rzucił się
wówczas do morza, woląc raczej śmierć niż oddanie
swych bogactw.
Na Seszelach z kolei, wyobraźnię poszukiwaczy
pobudza opowieść o ukrytych tam skarbach francuskiego
pirata Oliviera Le Vasseur (ang. Olivier
Levasseur), zwanego La Buse (pol.
Myszołów). Zdobył je przede wszystkim zagarniając na
wyspie Reunion galeon "Vierge du Cap" (Nossa
Senhora do Cabo), na którym portugalski wicekról
Indii i arcybiskup Goa powracali do Europy, wioząc
własne i królewskie skarby. [w tym tzw.
Płonący Krzyż z Goa - ang. "Fiery
Cross of Goa"].
Część z nich spieniężył i wydał na wystawne
życie, które przez kilka lat za zgodą francuskiego
gubernatora prowadził na Mauritiusie, większość z
nich jednak zapewne ukrył, zdając sobie sprawę, jak
niepewna jest gubernatorska łaska.. Jego przewidywania
sprawdziły się zresztą po kilku latach - pozbawiony
majątku, pojmany zawisł na szubienicy. Stojąc na
szafocie rzucił podobno w tłum gapiów kilka kartek i
szkiców, wołając:
"- Weźcie sobie moje skarby, jeśli tylko
potraficie je znaleźć!"
Jak dotąd nikomu się to nie udało, choć wiele
wskazuje, że owo miejsce znajduje się na największej
wyspie w archipelagu Seszelim o nazwie Maha.

Największe jednak emocje wzbudzają ogromne skarby
Kapitana Kidda (pierwowzór Kapitana Flinta z "Wyspy
Skarbów" Stevensona). Choć wiele wskazuje,
że w momencie uwięzienia jego majątek nie był zbyt
imponujący, poszukiwacze wolą jednak wierzyć w
prawdziość słów pirata skierowanych z londyńskiego
więzienia do przeodniczączącego Izby Gmin.
"Udając się do Indii - psał Kidd - ukryłem
majątek wartości 100 tysięcy funtów i pragnę, aby z
niego skorzystał rząd Jego Królewskiej Mości. Nie
proszę przeto o wolność, lecz o to tylko, abym był
trzymany jako więzień na pokładzie statku, który w
tym celu wyznaczony zostanie". Czy naprawdę Kidd
zgromadził tak wielkie skarby, czy tylko ten list był
ostatnim rozpaczliwym wybiegiem człowieka, któremu
śmiertelna pętla coraz bardziej zaciskała się na szyi
?
Odpowiedzi jednoznacznej nie ma. Współczesna Treasure
Map of United States lokalizuje skarby Kidda aż w 11
miejsscach na zacchodnim wybrzeżu Ameryki Północnej.
Głównym "podejrzanym" jest tu tajemnicza
wyspa Oak Island, położona 60 km na wschód od
kanadyjskiego portu Halifax. Odkryto na niej wiele
głębokich i przemyślanych skrytek, ale mimo
itensywnych pochłaniających wielkie środki poszukiwań
trwających ponad dwa stulecia (od 1795 roku), jak dotąd
żadnych skarbów nie znaleziono. W Anglii tymczasem
odnaleziono podobno w jednym z antykwariatów oryginalne,
wykonane przez Kidda mapy, wskazujące, że swe skarby
ukrył na samotnej wysepce położonej na Dalekim
Wschodzie. Nieco później prasa japońska podała, że
na bezludnej wysepce Yokoate położonej w połowie drogi
między Japonią i Okinawą, odnaleziono
"stumilionowy" skarb kapitana Kidda. Autor
sensacyjnej informacji nie podał jednak. w jakiej
walucie sumę tę obliczono, w jenach, dloarach czy
funtach, co zasadniczo zmienia jej wartość. Wkrótce
jednak okazało się, że jest to jednak zwykła
"dziennikarska kaczka"
Poszukiwacze skarnbów nie lekceważą nawet zupełnie
przecież fikcyjnej powstałej w wyobraźni Stevensona
wyspy skarbów kapitana Flinta. Na serio analizują jej
mapę załączoną do pierwszego wydania "Wyspy
Skarbów" i toczą spór o jej lokalizację. Do
niedawna sądzono, że jest nią wysepka Dead Chest (pol.
Skrzynia umarlaka) naMorzu Karaibskim lub Isla de Pinos
(pol. Wyspa sosnowa), zwana też Wyspą Kościotrupów,
położona w pobliżu Kuby. Brano też pod uwagę wyspę
Wielki Kajman w archipelagu Kajmanów, leżącą około
150 mil na południe od Kuby. Tę ostatnią podejrzewano
też, że swe skarby ukrył na niej Czarnobrody (Edward
Teach), choć już z opisu Charlesa Johnsona widać, że
okrutnemu piratowi nie było w głowie zabezpieczanie
się na przyszłość, a całą swą energię skupiał na
wypadkach dni bieżących.
Ostatnio Michel Le Bris,francuski pisarz i znawca
biografii Stevensona, ogłosił, że tytułowa Wyspa
Skarbów to niewielki półwysep Point Lobos, położony
na wybrzeżu Kalifornii, na południe od Monterey. W XIX
wieku znajdowała się tam niewielka osada służąca za
schronienie piratom i marynarzom statków
wielorybniczych. Zdaniem Brisa szczegóły opisu wyspy
skarbów Stevensona - cyprysy, sosny, foki - pozwalają
ją identyfikować właśnie z Point Lobos, a nie
odpowiadają realiom przyrodniczym Morza Karaibskiego.
Ponadto Mapa załączona do książki pokrywa się we
wszystkich szczegółach z ukształtowaniem tego
niewielkiego kalifornijskiego cypla. Wreszcie, grzebiąc
w zapomnianej spuściźnie Stevensona, Bris odnalazł,
jego zdaniem, dowód koronny. Jest nim opublikowany w
dzienniku "Monterey Californian" artykuł
Stevensona pt. Hidden Treasure (Ukryty skarb), który
opowiada właśnie o poszukiwaniu skarbów na Point
Lobos. Wystarczy więc rozszyfrować treść instrukcji,
którą kapitan Flint załączył do swej mapy, aby
zostać bogatym:
Wysokie drzewo, cypel
"Lunety", kieruje się
na Pn. od strzałki kompasu Pn. Pn. W. Wyspa
Szkieletów W. Pd. i przez Wsch. dziesięć stóp.
Sztaby srebra są w południowej skrytce;
można je znaleźć idąc w kierunku wschodniej
grani, dziesięć sążni na południe od czarnej
skały, zwróciwszy się twarzą ku niej.
Broń można łatwo znaleźć na piaskowym
wzgórzu, kierunek Pn. od przylądka północnej
zatoki, zwrot W. i ćwierć Pn."
|