Piracka flaga Edwarda Englanda 4_pesos_de_oro_filipinas_1862 Nowe Przygody 1970 - lewo Christopher CondentChristopher Condent Flag Christopher Condent
 | wstęp | Piraci i Korsarze | Skarby i łupy | Tło historyczne | Bibliografia  | Piraci w popkulturze | Historia Piractwa | Piracki Almanach

Tło historyczne piractwa

.....


Tło piractwa nierozerwalnie związane jest z przyczynami piractwa . A te są róznorodne i w każdej epoce były one trochę inne.

W starozytności, kiedy piractwo nie uchodziło bynajmniej za zajecie niegodne czy zbrodnicze, a w przypadku sukcesów uznawane było za chwalebne, stanowiło ono ryzykowny, ale bardzo "męski" sposób zarabiania na życie.
Było eż okazją, w przeciwieństwie do uprawiania winnicy czy pieczenia chleba, do wykazania się odwagą, zyskania chwały i podziwu. Dawało też szansę szybkiego wzbogacenia się, zdobycia bogatych łupów i niewolników. Na pewno były to także przyczyny niodłacznie związane z tym zajęciem - niezależnie od epoki - takie motywy jak fantazja, brawura, chęć życia ciekawego pełnego przygód, ryzyka i możliwość poznania szerokiego świata, eglując po nieznanych morzach.

W okresie dominacji i ekspansji Rzymu, który usilował zdominować każdą sferę życia swoich (i nie tylko) obywateli okoliczności te uległy pewnej zmianie.
Głównym motywe zajęcia się piractwem przestała być chęć zdobycia sławy i bogactwa lub nawet fantazja. Przyczyny stały się przyziemne - to bieda, a nawet nędza oraz brak życiowych perspektyw pchał ludzi do rozbojów, w tym także rozboju morskiego. Do piractwa dołączały się kolejne zdeklasowane jednostki, których państwo rzymskie zepchnęło na skraj ndzy, poniżenia i wyzuło z możliwości innych form normalnego życia.
Dodatkowo liczne wojny wewnętrzne i zewnetrzne spowodowały nietrwałość stosunków społeczno- gospodarczych, a przemoc wojenna łatwiej skłaniała poddanych do oporu.
Piraci wywodzili się głównie z najniższych warstw społecznych, ludzie zubożali, pozbawieni środków do życia, którym wojna odebrała dom, rodzinę, majątek, zburzyła miasta i osiedla. Zrujnowała i doprowadziła do nędzy. Do tych biedaków dołączali często i odgrywali tam role przywódcze wygnańcy polityczni, poszukiwacze przygód, przestepcy i zwykli rabusie. Zdarzali się także i ludzie dobrze urodzeni, z bogatych i szanowanych rodów patrycjuszowskich, których brawura i chęć sławy skłaniała do poszukiwania ryzyka. Lecz w większości byli to niewolnicy, zbiegli od swych właścicieli oraz ludzie, którzy przez wojnę stracili majatek, popadli w nędzę i szukali sposobu na życie w rozboju także morskim.

Podobnie było wśredniowieczu. Wczesne średniowecze to okres uciązliwych najazdów wikingów. Okres piratów posukujących sławy i łupów. Późne średniowecze zaś to czas narastania konfliktów społecznych w wielkich miastach handlowych pomiędzy bardzo bogatym patrycjatem miejskim, a pozbawionym praw uboglim plebsem miejskim, często emigrantami ze znisczonych wiosek, pozbawieni wszelkich praw. Do głosu znowu dochodzi nędza i brak środków do życia. To było m.in. przyczyną powstania i szybkiego rozwoju bractwa piratów witalijskich (ang. Victual Brothers, niem. Vitalienbrüder) walczących z bogatymi miastami Hanzy.

Wieki XVI i XVII to okres wielkich pdkryć geograficznych, gdy Europejczycy otwierają się na świat, ale też okres wielkich i wyniszczających wojen religijnych zapoczątkowanych powstaniem reformacji. Okres ten stworzył rzesze kondotierów oraz zawodowych żołnierzy wynajmowanych przez wszystkie strony konfliktu, a zarazem bezkarnie łupiących podbite tereny. Na tym tle pojawiała się znou nędza i brak życiowych perspektyw. Nagle zubożali szlachcice i mieszczanie, przesladowani przez lokalne władze koscielne i państwowe oraz nieależnych książąt (słynna maksyma: qui regio, eui religio - "czyja władza tego religia") innowiercy, wyznawcy sekt religijnych, żydzi przeganiani w pogromach, jakobici uciekający z Anglii, nie mogli sobie znaleźć miejsca w ówczesnym porządku społecznym. Kontestując go i szujkając możliwości przeżycia licznie trafiali do band zbójeckich, a gdy petla zaciskała się co raz bardziej szukajac ucieczki w rozboju na morzu, zasilajac szeregi bukanierów.
Karaiby na zachodzie Europy spełnaóy w tym czasie rolę, którą pełniła na wschodzie Sicz Kozaków Zaporoskich, do których zbiegali wszyscy uciśnieni z każdego niemal zakątka Europy. Oba te ośrodki (a były także i inne, mniejsze jak np. piraci żydowscy z Północnej Afryki, czy Uskocy na Adriatyku) skupiału element najbardziej niepokojny, krnąbrny i anarchizujący. Podobnie też jak Sicz Zaporoska, wolne bractwa bukanierów były swoistym wentylem bezpieczeństwa chroniącym struktury państwowe przed ich rozsadzeniem i były z tych powodów tolerowane. Oczywiście do czasu, gdy siły państw stały się już wystarczające aby je zgnieść i stłumić, podobnie jak Rzym oczyszczający z piratów, w starozytności basen Morza Śródziemnego.
Państwa bowiem nigdy nie były skłonne do tolerowania tego typu "nieporządku", rozsadnika anarchizmu i złego przykładu dla "porządnych obywateli". I w obu przypadkach nastąpiło to niemal jednocześnie - na przełomie XVII i XVIII wieku.

Stulecia następne to powstanie i rozwój kolonializmu, powstania absolutystycznych państw kolonialnych i "ostatecznego podziału świata" czego wstępną próbę stanowił traktat z Traktat z Tordesillas z XVI wieku pomiędzy Hiszpanią i Portugalią, niezrealizowany wówczas jeszcze poniewż do gry weszły inne mocarstwa (Holandia, Anglia i Francja)
W okresie XVIII i XIX wieku nie było już miejsca dla "wolnych pirackich republik", gromadzących odważnych mężczyzn i nie liczących się z władzami państw. Każdy piracki kapitan działał już wówczas na własną rękę, starając sie nie tyle przeciwdziałać okrętom rządowym co ich skutecznie unikać.
W ówczesnym czasie tłem piractwa były dwa ważne zjawiska społeczne i technologiczne.

Pierwsze zjawisko to duch kupieckiej, kolonialnej przedsiębiorczości traktującej świat jako wielką zdobycz, dzikie ale obfitujące w bogactwa pole, teren, na którym zardny i przedsiębiorczy Europejczyk, wyposazony w w swą wiedzę i wynalazki - z których najważniejsze to broń palna i okręt żaglowy - bez trudu może zobyć wielką fortunę. I nawet jeżeli - tak jak bohater ówczesnej powieści, Robinson Crusoe - znalazł się na bezludnej wyspie w sytuacji, zda się beznadziejnej, to jego upór, determinacja otwarty umysł na walkę z przeciwnościami świata, przyrodą i "dzikusami" potrafiła przekształcić ową bezludną wyspę w europejską faktorię rzadzoną mocno przez Europejczyka przy pomocy "ucywilizowanego dzikusa" Piętaszka.
Przy takim założeniu piractwo, szczególnie to uprawiane kosztem ludów tubylczych, uchodziło za jedną z form "działania na własny rachunek" i taką tez eufeministyczną nazwę nosiło ono wówczas, np. w ksiązkach piewcy europejskiej zaradności Daniela Defoe (Piszącego też, pod pseudonimem Charlesa Johnsona o piratach w ksiązce "A General History of the Robberies and Murders of the most notorious Pyrates" - skrócona wersja polska : Historia najsłynniejszych piratów, ich zbrodnicze wyczynki i rabunki)
I po prawdzie niewiele to rózniło się od innych odmian kolonialnej aktywności, stosowanej wówczs przez Europejczyków.

Drugie zjawisko, które wystepowało już wcześniej, ale nasiliło się w XVIII wieku, to stosunki panujące we flocie państw kolonialnych.
Ekspoloatacja świata, dalekomoorski handel i komunikacja wymuszały budowę co raz większej liczby i co raz większych żaglowców. Do obsługi kazdego z nich potrzeba było kilkuset marynarzy, a tych zaczęło co raz bardziej brakować. Władze kompanii handlowych chwytały się przeróżnych sposobów, aby temu zapobiec. Gdy nie pomagały namowy i zachęty, stosowano podstęp lub przemoc, w portowych tawernach zaczynali działać "handlarze marynarskich dusz" upijający mężczyzn i w tym stanie dostarczających ich na statki. Władze państwowe werbujące ludzi na okręty wojenne postępowały jeszcze bardziej zdecydowanie. W Anglii na ulicach portowych miast dokonywały się formalne "branki" do Royal Navy, czyli zwykłe polowanie na ludzi. Często zdarzałosie też, że kapitanowie okrętów wojennych próbowali uzupełniać swą załogę na morzu, zatrzymując pod groźbą dział napotkany sttek handlowy. Niekiedy dochodziło na tym tle do prawdziwych bitew.

Już sam fakt przymusu i ograniczania wolności nastrajał załogi statków wrogo wobec kapitana i armatora i mógł stać się przy sprzyjających okolicznościach zarzewiem buntu i wywieszeniem pirackiej flagi. Były jednak przyczyny i dodatkowe, do których zaliczyć nalezy warunki życia na dawnych żaglowcach: kiepskie i monotonne jedzenie, duszny kubryk lub barłóg na pokładzie do spania, nie gojace się rany, które jątrzyła sól i ciągłe ryzyko śmierci przy obsłudze żagli na szczytach masztów. Był wrescie cały regulamin okrutnych kar, mających utrzymać dyscyplinę wśród tej czeredy niezadowolonych, buntowniczych mężczyzn. Z lżejsze przewinienia karano chłostą, używając do tego słynnego "dziewięcioogonowego kota", czyli bicza złozonego z dziewięciu rzemieni, na końcu opatrzonymi ołowianymi kulkami. Karą za kradzież było zgolenie głowy, którą polewano słomą i posypywano pierzem. Za wyciągnięcie w czasie bójki noża przepoławiano dłoń temu, który uczynił to pierwszy. Jeśli uczynili to obydwaj, kazdy otrzymał 100 uderzeń grubą liną, a ich dłonie przybijano nożami do masztu. Za cięższe przewinienia, takie jak odżeganie do buntu, rzucenie się z nożem na kapitana czy spanie na wachcie, w wyniku czego statek wszedł na mieliznę, kary były bardziej drastyczne: od śmierci głodowej, poprzez powieszenie na rei aż do przeciągania pod kilem. Ten ostatni sposób wynaleźli podobno piraci berberyjscy. H.W. van Loon, autor Dziejów zdobycia mórz, tak opisuje tę operację: "Do rąk i nóg skazanego na tę karę człowiekaprzywiązywano liny. Linę przywiązaną do jego nóg przeciągano pod kilem okrętu i przez blok umieszczony na ońcu jednej z rei okretowych. Następnie wyrzucano skazańca z burtęi wygiagano do góry z drugiej strony okrętu. To, co pozostało z niego po tej opreracji (często był tak pokaleczony muszlami i zardzewiałymi gwoździami kadłuba, że umierał z upływu krwi) oddawano lekarzowi okrętowemu, który przemywał rany mieszaniną wody i rumu i pozostawiał nieszczęśliwca własnemu losowi; to znaczy, że człowiek ten mógł w zależności od swych sił zywotnych - wylizać się lub umrzeć"

W takiej sytuacji zarzewie buntu tliło sie bardziej lub mniej na każdym statku. Bunt stanowił jakieś rozwiązanie beznadziejnego losu wiekszosci załóg, zaś jego konsekwencja - piractwo, stwarzała nie tylko realną mozliwość polepszenia warunkóe życia, ale też przy odrobinie szczęścia, rysowało zachęcajace perspektywy na przyszłość. W większości wyadków liczyła sie tylko głównie chwila obecna, cieszenie się zyciem, wolnością i rumem, było treścią pirackiej "filozofii". W najgorszym przypadku bilans zyciowych zysków i strat zamykał się tym samym ujemnym saldem. Śmierć na stryczku w Wapping Dock była tą samą śmiercią , która zabierała marynarza spadającego do morza w czasie refowania żagli czy umierającego na szkorbut lub dyzenterię. A śmiertelność w ówczesnych flotach była zastraszająco duża, przeciatny marynarz nie dozywał 30 lat. Wyznanie Robertsa, będącego swego rodzaju intelektualistą wśród piratów, doskonale oddaje istotę pirackiej pokusy:
"Wyznał - pisze Charles Johnson - że nie znosił traktowania go z góry przez zwirzchników, jacy mu przypadli w udziale, a w morskiej włóczędze przywykł do pogoni za nowością i do odmiany losu. W uczciwej służbie - mawiał - wikt skapy, niskie płace i praca cięzka. W tej tu obfitość i sytość, rozkosz i wygoda, swoboda i potęga. I któż nie uzna jej za lepszą, jeżeli cały hazard takiego zycia sprowadza się do przykrej perspektywy, że w jajgorszym razie w parę chwil się udusi. Nie, moje motto to zycie krótkie, ale wesołe"
.

Ta deklaracja odróżnia w sposób znaczący XVIII-wiecznych "rycerzy fortuny", zwolenników "słodkiego zawodu" i przedsiebiorców "działających na własny rachunek" od gangsterów i bandytów następnych dwu stuleci, którzy choć aspirując do miana pirata, mieli z nim jedynie to wspólne, że rabowali na morzach.