Zwyczaje,
wierzenia i znaki morskich rozbójników
Jak wszyscy ludzie morza obcujący na co dzień z
groźnymi często okrutnym żywiołem, piraci również
byli ludźmi przesądnymi. Przestrzegali też tych samych
zasad co inni marynarze, pilnie wypatrywali pomyślnych
znaków, takich jak ognie św. Elma ukazujące się na
szczytach masztów lub też zapowiedzi nieszczęść,
takich jak widok Latającego Holendra. Modlili się do
św. Mikołaja, patrona żeglarzy, i św. Krzysztofa,
opiekuna podróżnych. Wierzyli w duchy, szczególnie te
złe, strzegące skarbów zdobytych kosztem rozlanej
krwi, co po mistrzowsku ukazał Stevenson w Wyspie
skarbów. Pilnie obserwowali zarówno swój okręt, jak i
kapitana, starając się dociec, czy posiadają oni
"dobrą aurę".
Jeśli dochodzili do wniosku, że ich aura jest zła, co
może grozić nieszczęściem całej kompanii, porzucali
"nieszczęśliwy" okręt lub wybierali nowego
kapitana.
Większość piratów nosiła też różnego rodzaju
amulety mające zapewnić im szczęście. Były to
często kawałki szlachetnego korala, bryłki bursztynu,
kawałki naturalnego złota. Amuletem cenionym przez
piratów islamskich była odlana w miedzi lub złocie
,,ręka Fatimy", piraci afrykańscy jeszcze wyżej
cenili podobnie wykonany ,,pantofel Mahometa".
Nosili również na szyi skórzane woreczki, w których
umieszczone było kilka wersetów wyrwanych
z Koranu.
Podobna rolę wśród chrześcijan odgrywały wszelkiego
rodzaju medaliki, krzyżyki i szkaplerze. Jako amulet
chroniący od śmierci noszono również kulę wyjętą z
rany lub ułamek broni białej, wydobyty z ciała i
oprawiony w szlachetny kruszec. Jak pisał znawca tego
rodzaju praktyk, Lew Kaltenbergh, szczególny, magiczny
sens posiadał piracki amulet pobratymczy.
"Była to
niewielka ampułka, sporządzona najczęściej z
wydrążonej, a następnie wysuszonej kulki małego
kaktusa. Do kulki tej spływała krew zawierających
braterstwo ze specjalnych nacięć na przedramieniu. Do
krwi wsypywano odrobinę ziemi, na której stali w czasie
dokonywania uroczystego aktu obaj zbratani i następnie
oblepiano kulkę woskiem. Jeżeli jeden ze zbratanych
otrzymał od drugiego - _ wszystko jedno za czyim
pośrednictwem - ową kulkę, miał obowiązek porzucenia
wszystkiego i pospieszenia z pomocą, której w ten
sposób zażądał jego pobratymiec".
Różne są opinie na temat religijności piratów.
Szczególnie tych z czasów nowożytnych przedstawia się
jako zagorzałych bezbożników, "wrogów Boga i
ludzi". Tak na przykład jeden z fibustierów,
Holender Klaas Compaan wyruszając na morze miał
wyrzucić za burtę dziennik okrętowy i Biblię
uwalniając się w ten symboliczny sposób zarówno od
władzy świeckiej, jak i duchownej.
Williama Kidda, syna prezbiteriańskiego pastora,
przedstawiano na współczesnych mu drukach w chwili, gdy
zakopuje Biblię na morskim wybrzeżu, zrywając w ten
sposób ze światem i uwalniając od wyrzutów sumienia.
Prawda była jednak inna. Religijność piratów zapewne
niewiele odstawała od przeciętnego poziomu
religijności czasów, w których żyli, a różnice
mogły dotyczyć jedynie form i przedmiotów kultu.
Starożytni piraci czasów rzymskich z niechęcią
odnosili się do uznawanych oficjalnie przez państwo
bogów kapitolijskich i podobnie jak chrześcijanie, nie
oddawali im czci. Czcili natomiast wschodniego, mrocznego
boga Mitrę, składając mu dary z byków. Co ciekawe z
równym upodobaniem co piraci, kult Mitry uprawiali
rzymscy legioniści, dzięki którym bóg ten stał się
znany i czczony we wszystkich prowincjach wielkiego
imperium.
Średniowieczni piraci niczym nie wyróżniali się pod
względem religijności od innych ludzi swoich czasów.
Sytuacja ta ulega zmianie dopiero w czasach bukanierów,
w XVI-XVII wieku. Jest to okres reformacji, powstawania w
łonie katolicyzmu różnorodnych, wrogich Rzymowi
wyznań, sekti herezji. To właśnie ich wyznawcami byli
w większości bukanierzy i fibustierzy, podczas gdy
ofcjalnie władający obydwu Amerykami - Hiszpanie i
Portugalczycy, nadal pozostawali przy katolicyzmie.
Ta różnica wyznań jeszcze bardziej wzmagała
nienawiść po obydwu stronach i inspirowała fałszywe
wizerunki. To Hiszpanie wyrobili piratom opinię
bezbożników lub co najwyżej udających religijność
corsarios luteranos.
O tym, że ich życie religijne nie odbiegało od
ówczesnych stan dardów, świadczy nie byle kto, bo
katolicki zakonnik, jezuita ojciec Labat, który w 1694
roku odwiedził Indie Zachodnie. Jego zdaniem bukanierzy
przestrzegali religijnych zasad bardziej szczerze niż
np. plantatorzy, którzy zmuszali swe niewolnice do
usuwania ciąży (ojcem był zazwyczaj sam plantator),
aby bez przerwy mogły pracować na plantacj ach.
Bukanierów spotkał na Martynice, gdy wracali z dwoma
angielskimi pryzami.
"Gdy mnie tylko
ujrzeli - pisał Labat - natychmiast poprosili o
odprawienie mszy w podzięce dla Świętej Dziewicy.
Poświęciłem trzy wielkie bochny chleba, wręczone mi
przez kapitana, który przybył do kościoła wraz z
oficerami. Towarzyszyła im orkiestra złożona z
bębnów i trąbek. Na początku mszy ich okręt oddał
salut armatni ze wszystkich dział i powtórzył jeszcze
tę salwę w momencie Podniesienia i Błogosławienia
oraz w chwili, gdy śpiewaliśmy Te Deum. Na zakończenie
każdy z fibustierów złożył ofiarę na kościół.
Zwykle przekazują oni pewną część swoich łupów
miejscowej parafii, robia to szczególnie chętnie, gdy
wśród rzeczy, które wpadną im w ręce, znajdą się
sprzęty lub szaty kościelne".
Jako przykład pirackiej religijności Labat podaje
również fakt zastrzelenia przez kapitana Daniela
pewnego pirata, który przybył do kościoła pijany i
niewłaściwie zachowywał się w trakcie Podniesienia.
Został on zastrzelony dla "dobrego przykładu"
i nikt z pirackiej społeczności nie uznał tego za
występek.
Nie zaniedbywali również religii piraci, którzy na
początku XVIII wieku zamieszkali na Madagaskarze.
Clement Downing, który odwiedził ich wraz z ekspedycją
karną komandora Mathewsa, pisał, że żona pirackiego
kapitana Palantaina, Eleonora Brown, recytowała z
pamięci "Dziesięć przykazań" i
"Wyznanie wiary", a pod jej wpływem cała
kolonia żyła zgodnie z chrześcijańskimi zasadami.
Nie wszyscy
oczywiście tak żyli czy nawet deklarowali chęć
takiego życia. Zdarzali się też ludzie obojętni wobec
religii lub nawet wrodzy, jak kawaler Grammont,
zadeklarowany ,,liberał" i ateista.
Mniej wątpliwości nastręcza natomiast stosunek
piratów do alkoholu. Pod tym względem panuje dosyć
zgodna opinia, że pili oni dużo i preferowali trunki
najmocniejsze.
W starożytności i średniowieczu był to mocny miód i
ciężkie wina, zaś od XVI wieku dzięki alchemikom,
którzy przy okazji poszukiwania możliwości
transmutacji pospolitych metali w złoto, odkryli sposób
destylacji czystego alkoholu, były to trunki jeszcze
mocniejsze. Rum, koniak, brandy, dżin zawierały 50 i
więcej procent alkoholu i one stanowiły ulubiony napój
piratów. Często je też mieszano, przyrządzając
specialité de la maison poszczególnych załóg
pirackich lub spelunek.
W tawernach New Providence serwowano np. napój zwany
rumfustian, który przyrządzano z mieszaniny piwa,
dżinu, sherry i dużej ilości ostrych przypraw. Innym
,,wybuchowym" trunkiem na tej pirackiej wyspie był
tzw. rum armatni, prokurowany z rumu i armatniego prochu.
Wszędzie też wśród piratów, jak zauważa Johnson w Historii
najsłynniejszych piratów, człowiek,
który powstrzymywał się od nadużywania alkoholu,
automatycznie budził podejrzenia, co do swej pirackiej
tożsamości.
Wśród znaków i emblematów morskich rozbójników
najważniejsza była piracka flaga. Pojawiła się w XVI
wieku i najpierw na wzór bojowych flag floty angielskiej
i francuskiej była koloru czerwonego. Kolor ten
symbolizował nieustanną gotowość do walki, ciągłe
pogotowie bojowe.
Później na masztach pirackich okrętów pojawiły się
flagi czarne, mające symbolizować zerwanie z
"oficjalnym" światem, którego znakiem była
właśnie czerwień.
Na czarno barwili również niekiedy piraci żagle swych
okrętów, traktuj ąc to jako kamuflaż, który
umożliwiał wtopienie się ich jednostki w ciemne tło
morza. Przeciwnicy piratów uznali czarną flagę i
czarne żagle za symbole diabelskie, atrybuty zbrodni i
zła.
Zdaniem holenderskiego podróżnika Martina de Vris,
czarne żagle to "jeden z podstępów zbójeckich
wrogów morskiego pokoju i znak przymierza z
piekłem".
Czerwone i czarne flagi ozdabiali piraci różnymi
emblematami, mającymi wyrażać bliskie im treści i
intencje. Na czele wyprawy, która W 1680 roku
przekroczyła Przesmyk Panamski, aby łupić hiszpańskie
miasta nad Pacyfikiem, niesione były flagi czerwone
ozdobione białymi, żółtymi i zielonymi pasami. Jej
straż tylna, dowodzona przez kapitana Edmonda Cooka,
miała również czerwoną flagę przeciętą żółtym
pasem i ozdobiona wizerunkiem ręki zbrojnej w miecz.
Kolor czarny i symbole śmierci - kościotrup, czaszka,
skrzyżowane piszczele, upowszechniły się wśród
piratów dopiero w następnym stuleciu.
W jego początkach (dokładna wiadomość pochodzi z 1703
roku) znana już była flaga zwana Old Roger - Stary
Roger, przedstawiająca na czarnym tle szkielet ludzki z
szablą w ręku i z przebitym strzałą sercem, z
którego spływały trzy krople krwi.
Takiej flagi używał między innymi Czarnobrody.
Później powstała najbardziej popularna flaga piracka -
Jolly Roger, czyli Wesoły Roger, wyobrażająca na
czarnym tle czaszkę z wyszczerzonymi
(,,uśmiechniętymi") zębami i umieszczonymi
poniżej skrzyżowanymi piszczelami.
Popularność tej flagi nie ograniczała rzecz jasna
pirackiej wyobraźni i intencji, które chcieli wyrazić
właśnie na płótnie powiewającym na maszcie. Dowodem
na to może być rozbudowana w swej symbolice piracka
flaga Bartolomewa Robertsa, którą Johnson opisuje
następująco: ,,Na fladze wymalowana była śmierć z
klepsydrą w jednym ręku, a w drugim z piszczelami i
umieszczona obok strzała. Poniżej było serce roniące
trzy krople krwi. Widniała tam również podobizna
człowieka z ognistym mieczem w ręku, który stał na
dwóch czaszkach, podpisanych ABH i AMH".
Postać ta miała wyobrażać samego Robertsa, zaś
czaszki, które deptał, symbolizowały głowy dwóch
jego największych prześladowców: gubernatora Wysp
Barbados (ABH - A Barbadian"s Head) i guberatora
Martiniki (AMH - A Martinican's Head). Klepsydra, która
jest symbolem upływu czasu niweczącego wszystkie
ludzkie osiągnięcia, wyrażała piracką filozofię:
korzystaj z chwili dzisiejszej, używaj teraz życia, bo
jutro jest niepewne.
Pamiątką po pladze piractwa na Morzu Karaibskim jest
dziś herb Wysp Bahama, który w swej dolnej części
zawiera umieszczony na wstędze napis:
"Expulsis piratis restituta
comercio",
co po łacinie oznacza, że ,,wypędzenie piratów to
odrodzenie handlu".
I jest to sentencja jak najbardziej prawdziwa.
|