Piraci Chin
Zobacz też: | Nowożytni
piraci Oceanu Indyjskiego | Piraci Zatoki
Perskiej | Piraci Morza
Czerwonego | Piraci
Chin | Piraci
malajscy | Piraci
filipińscy | Piraci
japońscy |
Morza dalekowschodnie w nowożytności -
Chiny
Od plagi piractwa nie były wolne zarówno w
starożytności, średniowieczu jak i w czasach
nowożytnych (o czym zasadniczo w tym tekscie) akweny
Azji Południowe-Wschodniej.
Już w czasach starożytnych źródła chińskie donoszą
o piratach japońskich, koreańskich i
malajskich.
Później dołączyli do nich piraci
indonezyjscy (malajscy) i filipińscy.
Począwszy od XIII wieku wschodnie wybrzeża Chin były
nieustannie pustoszone przez piratów
japońskich.
Jeden z chińskich utworów poetyckich ocenia ich liczbę
fantastyczną cyfrą dziesięciu milionów.
Dla mieszkańców wybrzeży Chin w tych czasach (od XIII
do XVI wieku) słowo pirat było synonimem żeglarza,
gdyż ktokolwiek żeglował po Morzu Żółtym,
Wschodniochińskim czy Południowochińskim, był na
pewno piratem.
Cesarze chińscy, nie mogąc powstrzymać narastającej,
płynącej od wschodu fali najeżdźców, zaczęli
stosować taktykę spalonej ziemi.
Rozkazali zamknięcie wszystkich portów cesarstwa,
zakazali swym poddanym wypływać na morze i budować
okręty oraz polecili wszystkim mieszkańcom wybrzeży,
by porzucili swe dotychczasowe osady i przenieśli się w
głąb kraju.
"Państwo
Środka" odwróciło się od
morza, opustoszały wybrzeża, zamarły ruchliwe niegdyś
porty.
Jednakże, korzystanie z dobrodziejstw morza było zbyt
wielką pokusą. Morzem przybywały wspaniałe towary i
nie znane, twórcze idee.
Cesarze wkrótce umarli, a ich edykty zostały odwołane.
Wybrzeża zaczęły znowu kipieć niespokojnym, bujnym
życiem. A na to tylko czekali piraci - wiedzieli, że
ponownie nadchodzą dla nich złote czasy.
W drugiej połowie XVI wieku wskutek wewnętrznych
przemian w Japonii piraci japońscy coraz rzadziej
pojawiali się u brzegów Chin.
Ich spadkobiercami zostali rodzinni piraci
chińscy.
Na potzątku XVII wieku najsłynniejszym wśród nich
był Koxinga.
Jego ogromna flota dżonek na Mofrzu.Południowochińskim
kontrolowała handel Chin z Indiami i Malajami.
Potęga ta była tak wielka, że o poparcie Koxinga
zabiegał nawet cesarz panującej dynastii Ming, który
odpierał właśnie ataki Mandżurów.
Najeźdźcy także kokietowali potężnego pirata,
proponując mu w zamian godność cesarza Chin
Południowych.
Skuszony godnościami Koxinga stanął po ich stronie.
Jednak że gdy upadła dynastia Ming, a Mandżurowie
opanowali całe Chiny, zakładając własną dynastię,
dawny sojusznik stał się niewygodnym rywalem.
Schwytany podstępnie Koxinga zginął w wyrafinowanych
torturach.
Śmierć ojca poprzysiągł ,pomścić jego
syn.
Przez dwadzieścia lat pustoszył wybrzeża Chin, aż
bezradni cesarze dynastii mandżurskiej i tym razem
polecili swym poddanym opuszczenie terenów nadbrzeżnych
i przeniesienie się w głąb kraju.
Koxinga-syn zwrócił się wówczas przeciwko
Europejczykom.
W 1661 roku jego flota, licząca 600 dżonek, zdobyła
naleăcą wówczas do Holendrów Formozę (Taj-wan).
Europejczycy, którzy od początku XVI wieku poczęli
pojawiać się na morzach dalekowschodnich, zapisali
także i tu swój rozdział w historii piractwa.
Początkowo byli to Portugalczycy i Hiszpanie, którzy
najpierw przybyli jako kupcy, ale przy sprzyjających
okolianościach przemieniali się w piratów rabujących
bez skrupułów chińskie porty i dżonki.
Napady te rychło zaszkodziły interesom handlowym, gdyż
Portugalczycy zostali wyrzuceni z przyznanych im
wcześniej faktorii w Kantonie i Ningpo.
Chińczycy atakowali ich także na morzu. W 1522 roku
rozbili oni eskadrę Alfonso de Mello, a wziętych do
niewoli Portugalczyków stracili jako piratów.
W Ningpo, gdzie istniała blisko trzytysięczna kolonia
Portugalczyków, oburzeni ciągłymi napaściami
Chińczycy zdobyli mury fortu i wymordowali wszystkich
jego mieszkańców, którzy nie zdołali uciec na
zakotwiczone w zatoce okręty.
Wyrazem nienawiści do Europejczyków była nadana im
wówczas nazwa jang-kuej-tsy
- zamorskie diabły.
Najsłynniejszymi wśród nich był Portugalczyk,
Fernando Mendez Pinto. Niesprawdzona
opowieść podaje, że w 1543- roku jako pierwszy
Europejczyk dotarł on do Japonii i rozpowszechnił nie
znaną tam broń palną.
Pinto zostawił pamiętniki, w których opisuje swą
działalność na dalekowschodnich morzach, kiedy to
między innymi w przymierzu z piratami
chińskimi zwalczał piratów Malabaru,
stanowiących konkurencję w rejonie Półwyspu
Indochińskiego.
Grożni rywale byli zresztą sprawcami śmierci
portugalskiego pirata.
"Portugalski Wampir" - tak
brzmiał przydomek Pinto nadany mu przez Malabarczyków -
wpadł wreszcie w ich ręce i został wraz z towarzyszami
upieczony żywcem na ruszcie.
W sto lat po Portugalczykach do Chin przybyli Holenlpdrzy
i Anglicy.
Oni też dali się wkrótce poznać jako chciwi i
bezwzględni rabusie.
Chińskie kroniki są pełne, nienawiści i pogardy dla
białych przybyszów.
Oto na przykład, w roku 1607, Wicekról
Fukienu donosił dworowi, że w
jedenastym miesiącu Hu Siutsy, hung-mao (czyli
czerwonowłosi, jak nazywano w Chinach Holendrów i
Anglików) zamordowali kilku chińskich kupców i
obrabowali ich statki, po czym wylądowali jakbys z
zamiarem osiedlenie się na kontynencie.
Holendrzy operujący ze swej bazy na Tajwanie dokolnywali
ciągłych napadów na chińskie dżonki kupieckie
płynące do Indii i na Jawę.
W ciągu kilku lat zamarł tak kwitnący niegdyś handel
w południowo-wschodniej Azji.
Równocześnie na Jawie dokonali Holendrzy masowej rzezi
Chińczyków.
Podobne zbrodnie popełniali wówczas Hiszpanie na
Filipinach.
W obydwu wypadkach chodziło o bezwzględne
podporządkowania sobie ludności zajętych obszarów i
wyeliminowanie konkurencji handlowej.
Odrodzenie chińskiego piractwa nastąpiło w początkach
XIX wieku, czemu sprzyjało osłabienie potęgi
ceşarskieji i głód panujący przez kilka lat w
połudhiowych iprowincjach Chin.
Spośród pirackich przywódców tych czasów
największą potęgę skupił Czing-Ji,
który w roku 1807 dowodził flotą złożoną z 800
dużych i 1015 małych dżonek i armią 70 tysięcy
ludzi.
Piraci mieli doskonale zorganizowany system magazynów
żywnościowych rozrzuconych w różnych miejscach
wybrzeża i szeroko rozgałęzioną służbę
szpiegowską.
W 1807 roku w czasie gwałtownego tajfunu flagowy okręt
Czing-Ji uległ katastrofie i piracki admirał zginął.
Następcą na stanowisku głównodowodzącego floty
pirackiej wybrano jego żonę - panią Czing
Hsi-Kaj.
Była to nieprzeciętna kobieta, pochodząca
prawdopodobnie z Japonii, która już za życia męża
dowodziła jedną z eskadr jego floty.
Pani Czing podzieliła piracką flotę na sześć eskadr,
nazywanych w zależności od koloru bander: czerwoną,
żółtą, zieloną, czarną, niebieską i białą.
Każda z eskadr działała w różnych miejscach
chińskiego wybrzeża.
Wprowadziła też ostrą dyscyplinę, zabraniając
atakować tna własną rękę wsi płacących regularnie
okup lub pozostających w przyjażni z piratami.
Nikomu z piratów nie wolno było samowolnie schodzić na
ląd i napastować kobiet.
Wszystkie zdobyte łupy były wspólną własnością i
należało je składać w magazynach, skąd w miarę
potrzeby czerpano je na pokrycie potrzeb pirackiej
społeczności.
Za nieprzestrzeganie tych przepisów regulamin pani Czing
przewidywał kary od przekłucia uszu aż do pozbawienia
życia.
Dzięki tej doskonałej organizacji piraci panowali
praktycznie nad całym południowo-wschodnim rejonem
chińskich wybrzeży.
Nawet płacący okup mieszkańcy nadbrzeżnych osad
chwalili sobie ten "piracki pokój".
Po raz pierwszy, od bardzo dawna, nikt nie rabował im
wszystkiego, co mieli, skazując na śmierć głodową,
jak to często czynili urzędnicy cesarza.
Oddając zatem ściśle określoną ilość żywności, w
okresach głodu zaopatrywani byli w nią z magazynów
pani Czing.
Sytuacja taka wzbudziła oczywiście zaniepokojenie w
Pekinie i w "siódmym miesiącu trzynastego
roku" (rok 1808) cesarski admirał, Kuo-Lang-Lin,
wyruszył na morze, aby zadać ostateczną klęskę
piratom.
Cesarskie okręty wpadły jednak w przygotowaną przez
piratów zasadzkę, a o zwycięstwie zadecydowało
wprowadzenie przez panią Czing odwodów, które
zaatakowały tyły przeciwnika.
Flota admirała Kuo-Lang-Lin została rozbita, a on sam
popełnił samobójstwo.
Dla pomszczenia klęski jeszcze w tym samym roku cesarz
wysłał następną flotę pod dowództwem admirała Lin
Fa.
W chwili, gdy wrogie floty stały naprzeciw siebie gotowe
do walki, ucichł wiatr.
Żądni walki piraci zdecydowali się wówczas na
niezwykły wyczyn popłynęli wpław ku okrętom Lin Fa.
Cesarscy żołnierze nie wytrzymali impetu wspinających
się na pokłady ich okrętów piratów.
Pani Czing odniosła kolejne zwycięstwo i otrzymała przydomek
,,niezwyciężonej".
Dwukrotnie pokonany cesarz o zwrócił się o pomoc do
Anglików í Portugalczyków, mających swe faktorie na
wybrzeżach Chin.
Oni jednak bojąc się, że ich żegluga może ponieść
straty, odmówili.
Niektórzy nawet dla ratowania swego życia przystawali
na współpracę z piratami, jak to uczynił Richard
Glasspoole, oficer okrętu angielskiej Kompanii
Wschodnioindyjskiej .,,Marquis of
Ely", który jesienią 1809 roku znalazł się w ich
niewoli.
Brał on udział w jednej ze zwycięskich bitew pani
Czingl z flotą cesarską i dla zmniejszenia okupu
służył piratom swą wiedzą militarną i taktyczną.
Nie skarżył się na złe traktowanie; chwalił
uprzejmość pani Czing w stosunku do niego, a w swych
notatkach pisał: ,,[...]
mimo wszystko nie zamierzają oni prowadzić wojny z
Europejczykami, ale z żółtymi psami
[Chińczykami]."
Interesujące są także uwagi Glasspoole'a o życiu
codziennym piratów.
W czasach pani Czing piractwo uważane było przez wielu
ludzi za zajęcie stałe, w miarę bezpieczne, a co
najważniejsze - zapewniające podstawowe minimum
środków do życia.
Nie traktowano go wyjątkowo w stosunku do innych zajęć
- w Chinach od dawna pewne kategorie ludności
zamieszkiwały nieustannie na wodzie, za całe mieszkanie
mając sampan - wąską
łódź wiosłową.
Oto co na ten temat pisze Glasspoole:
"Nie mają stałej
rezydencji na ziemi, ale żyją na pokładach swych
okrętów. Rufa jest zarezerwowana dla kapitana mi jego
kobiet. Ma ich zwykle 5-6. Każdy człowiek załogi ma
małe miejsce, około czterech stóp kwadratowych, gdzie
umieszcza się wraz z rodziną. Niewielu innych
mieszkańców [okrętu] żyje na jeszcze mniejszych
przestrzeniach, które są nadzwyczaj brudne".
Glasspoole pływał we flocie faworyzowanego przez panią
Czing admirała Czang-Pu.
Jak pisze Anglik, Czang-Pu był sentymentalnym i
melancholijnym człowiekiem.
Ulubionym jego zajęciem było pisanie wierszy.
Sentymentalizm i melancholia nie przeszkadzały Czang-Pu
w należytym pełnieniu swych obowiązków.
Glasspoole często widział, jak na rejach okrętów
admirała-poety wisieli powieszeni za ramiona ludzie
odmawiający płacenia okupu.
Nie mogąc siłą pokonać floty pani Czing, cesarz
zneutralizował ją za pomocą zaszczytów. Przekonana
obietnicami pani Czing zgodziła się rozwiązać flotę
i prowadzić dalej spokojne życie.
Poślubiła wkrótce gubernatora prowincji i założyła
przedsiębiorstwo handlowo-przemytnicze.
Jak pisali kronikarze: "Nastąpił szczęśliwy czas
w historii Chin. Żołnierze sprzedawali broń, od tej
chwili już niepotrzebną, a kupowali narzędzia
pracy".
|