Piraci
Japońscy
Zobacz też: | Nowożytni
piraci Oceanu Indyjskiego | Piraci Zatoki
Perskiej | Piraci Morza
Czerwonego | Piraci
Chin | Piraci
malajscy | Piraci
filipińscy | Piraci
japońscy |
Morza dalekowschodnie w nowożytności -
Japonia
Od plagi piractwa nie były wolne zarówno w
starożytności, średniowieczu jak i w czasach
nowożytnych (o czym zasadniczo w tym tekscie) akweny
Azji Południowe-Wschodniej.
Już w czasach starożytnych źródła chińskie donoszą
o piratach japońskich, koreańskich i
malajskich.
Później dołączyli do nich piraci
indonezyjscy (malajscy) i filipińscy.
Począwszy od XIII wieku wschodnie wybrzeża Chin były
nieustannie pustoszone przez piratów
japońskich.
Jeden z chińskich utworów poetyckich ocenia ich liczbę
fantastyczną cyfrą dziesięciu milionów.
Dla mieszkańców wybrzeży Chin w tych czasach (od XIII
do XVI wieku) słowo pirat było synonimem żeglarza,
gdyż ktokolwiek żeglował po Morzu Żółtym,
Wschodniochińskim czy Południowochińskim, był na
pewno piratem.
Japońscy piraci byli doskonale
zorganizowani.
Mieli licznej silnie uzbrojone okręty, ich załogi były
dobrze wyszkolone i nosiły jednakowe, czerwone"
uniformy.
W XVI wieku słyszymy o japońskim piracie zwanym Yajiro,
który został nawrócony na chrześcijaństwo przez
portugalskiego: misjonarza Franciszka Xaviera.
Yajiro został wkrótce głową kościoła katolickiego w
Japonii, ale po upadku portugalskiej akcji misyjnej w tym
rejonie świata słynny pirat porzucił chrześcijańskie
wyznanie i powrócił do dawnego rozbójniczego
rzemiosła.
Dalej trwał więc bezlitosny proceder rabowania i
pustoszenia chińskich wybrzeży.
W 1523 roku został zdobyty i złupiony jeden z
największych portów Chin - miasto Ningpo.
W roku 1553, jak podają kroniki, zdrajcy Chin
sprowadzają inwazję kilkuset japońskich okrętów na
prowincje Czekiang i Kiangsu.
Cesarze chińscy, nie mogąc powstrzymać narastającej,
płynącej od wschodu fali najeżdźców, zaczęli
stosować taktykę spalonej ziemi.
Rozkazali zamknięcie wszystkich portów cesarstwa,
zakazali swym poddanym wypływać na morze i budować
okręty oraz polecili wszystkim mieszkańcom wybrzeży,
by porzucili swe dotychczasowe osady i przenieśli się w
głąb kraju.
"Państwo
Środka" odwróciło się od
morza, opustoszały wybrzeża, zamarły ruchliwe niegdyś
porty.
Jednakże, korzystanie z dobrodziejstw morza było zbyt
wielką pokusą. Morzem przybywały wspaniałe towary i
nie znane, twórcze idee.
Cesarze wkrótce umarli, a ich edykty zostały odwołane.
Wybrzeża zaczęły znowu kipieć niespokojnym, bujnym
życiem. A na to tylko czekali piraci - wiedzieli, że
ponownie nadchodzą dla nich złote czasy.
Europejczycy, którzy od początku XVI wieku poczęli
pojawiać się na morzach dalekowschodnich, zapisali
także i tu swój rozdział w historii piractwa.
Początkowo byli to Portugalczycy i Hiszpanie, którzy
najpierw przybyli jako kupcy, ale przy sprzyjających
okolianościach przemieniali się w piratów rabujących
bez skrupułów porty i dżonki.
Wyrazem nienawiści do Europejczyków była nadana im
wówczas, przez chńczyków nazwa jang-kuej-tsy
- zamorskie diabły.
Najsłynniejszymi wśród nich był Portugalczyk,
Fernando Mendez Pinto. Niesprawdzona
opowieść podaje, że w 1543- roku jako pierwszy
Europejczyk dotarł on do Japonii i rozpowszechnił nie
znaną tam broń palną.
Pinto zostawił pamiętniki, w których opisuje swą
działalność na dalekowschodnich morzach, kiedy to zwalczał
piratów Malabaru (patrz: Nowożytni
piraci Oceanu Indyjskiego),
stanowiących konkurencję w rejonie Półwyspu
Indochińskiego.
Grożni rywale byli zresztą sprawcami śmierci
portugalskiego pirata.
"Portugalski Wampir" - tak
brzmiał przydomek Pinto nadany mu przez Malabarczyków -
wpadł wreszcie w ich ręce i został wraz z towarzyszami
upieczony żywcem na ruszcie.
W drugiej połowie XVI wieku wskutek wewnętrznych
przemian w Japonii piraci japońscy coraz rzadziej
przejawiali aktywność.
Ich spadkobiercami zostali rodzinni piraci
chińscy.
|