Wikingowie
Motto:
"Od wściekłości Normanów
zachowaj nasz Panie"
Średniowieczni Wikingowie
Zwano ich i sami siebie nazywali różnie -
Normanowie, Wikingowie, Waregowie, Rusowie. Normanami,
czyli ludźmi z północy, "Nordmanami" bedą
oni dla mieszkańców Europy Zachodniej, którzy pierwsi
doznali niszczycielskich najazdów okrutnych przybyszów
ze Skandynawii.
Rozpoczęły sie one pod koniec VIII wieku, a data
symboliczna, jest tu 793 rok, kiedy to, jak zanotowały
kroniki irlandzkie, "poganie
zza morza" splądrowali
klasztor na wysepce Lindisfarne, położonej między
Irlandia i Anglia.
W dwa lata później łupili już na wybrzeżu
Irlandii, ze szczególnym upodobaniem mordując mnichów.
Ich ofiarą padły wówczas klasztory w Jarrow i
Wearmouth.
W ciągu kilkudziesięciu lat za ich przyczyną padła w
gruzy sięgająca czasów rzymskich kultura
średniowiecznej Irlandii.
W 820 roku kronikarz z Ulsteru pisał z przerażeniem:
"Morze wyrzuciło
na Irlandię strumienie obcych.
Nie było ani jednej zatoki, ani jednej przystani, ani
jednej warowni, kryjówki czy zamku, których nie
splądrowaliby przybysze z północy".

Nordyccy najeźdźcy używający swoich łodzi o
płytkich kadłubach do najazdów w głąb terytorium
Franków, z gry Vikings: Raiding.
Najazd nordycki pod wodzą Olafa Tryggvessona, ok. 994,
Hugo Vogel, 1855-1934
Przypieczętowaniem tych najazdów był ostateczny
podbój całego kraju.
W 839 roku Normanowie ogłaszają swe władztwo w
Irlandii.
W 878 roku król Anglii Alfred Wielki oddaje Duńczykom
wschodnią część wyspy, gdzie powstaje Danelaw - kraj
prawa duńskiego. Z pozostałego obszaru Anglicy płacić
muszą Duńczykom okup, słynny dangeld - "pieniądze
Duńczyków", który z czasem
sięga zawrotnych sum, powodując zubożenie ludności i
upadek gospodarczy kraju. Na przykład tylko w 1007 roku
wypłacono Duńczykom 36 tysięcy funtów srebra.
Nie lepiej działo się na kontynencie europejskim.
Już pod koniec VIII wieku Normanowie rabowali bogate
kupieckie miasta Fryzj i, splądrowali i zniszczyli
największe porty morskie imperium Karola Wielkiego -
Dorestad, Rouen, Quentovic.
W 845 roku napadli na Hamburg, omal nie pozbawiając
życia biskupa Ansgara, późniejszego apostoła
Skandynawii.
W drugiej połowie IX wieku na swych płytko
zanurzonych łodziach wpływali daleko w górę rzek
Francji, rabując nadbrzezne miasta.
"Cztery rzeki:
Ren, Skalda, Sekwana i Loara służyły Skandynawom za
gościniec wgłąb państwa karolińskiego - pisał
ówczesny kronikarz Alkuin. - Poganie zniszczyli
Bordeaux, Perugeux, Limoges, Tuluzę. Angers, Tours,
Orlean są zniszczone. Niezliczona flota płynie po
Sekwanie i zło narasta W całym kraju. Rouen leży w
gruzach splądrowane, spalone. Paryż, Beauvais i Meaux
wzięte. Wszyscy uciekli i nie ma nikogo, kto odważy
się zawołać: stańcie, brońcie waszych pól i waszych
dzieci. Nieświadomi tego, co się dzieje, stale
zwaśnieni ze sobą, wszyscy wykupywali się pieniędzmi
tam, gdzie trzeba było użyć broni, i tak
sprzeniewierzali się boskiej sprawie".
Największe nasilenie normańskich łupieżczych
rajdów na Francję przypadło w dziewiątym
dziesięcioleciu IX wieku.
Spustoszeniu uległa wówczas cała północna część
kraju. Zdobyty został nawet Akwizgran - dawna stolica
cesarstwa Karola Wielkiego.
Grobowiec władcy został obrabowany, a katedrę, w
której się znajdował, najeźdźcy przekształcili w
stajnię dla swych koni. Spod zdobywanego i palonego
kilkakrotnie Paryża Normanie odstąpili jedynie na
skutek zarazy, która wybuchła wśród garstki
wygłodzonych mieszkańców, broniących się resztkami
sił na wyspie Cité wśród murów dawnej rzymskiej
twierdzy.
W 911 roku król Francji Karol Prostak zmuszony zostaje
do przekazania Normanom zachodniej części swego
królestwa, gdzie tworzą oni własne państwo,
którego wspomnieniem jest dziś nazwa Półwyspu
Normandzkiego.
Ówczesnych ludzi przerażały śmiałość i
okrucieństwo najeźdźców z północy, choć przecież
i oni byli dziećmi tych samych okrutnych czasów.
A jednak Normanie czasiwe tych trwających blisko
półtora stulecia rabunkowych najazdów na Europę
zyskali sobie sławę barbarzyńców, wzbudzających
powszechną trwogę i przerażenie, uznani zostali za
narzędzie szatana i biblijne spełnienie proroctwa
Jeremiasza o tym, że
,,z północy
przybędzie szatan, aby mordować mieszkańców
ziemi".
Tak twierdził między innymi Alkuin, człowiek
wykształcony, spowiednik i doradca Karola Wielkiego.
"Nigdy - pisał
taki terror, jaki objawił się W Brytanii, nie dotknął
w przeszłości tego kraju. Nigdy też i my - Frankowie
nie cierpieliśmy tak od pogan. Było nie do pomyślenia,
że takie nieszczęścia są możliwe".
Przykładów normańskiego okrucieństwa kronikarze
zapisali wiele.
Ale zdecydowana ich większość mieści się w klimacie
epoki, nie jest niczym nadzwyczajnym na tle ówczesnych
obyczajów.
Oto na przykład w listopadzie 1002 roku doprowadzeni
do ostateczności Anglicy, korzystając ze spokojnego snu
Danów, dokonali ich rzezi.
Co groźniejszych zamykano w domach i palono żywcem.
Tych, których udało się schwytać, zakopywano w ziemi.
Kobiety zakopywano do pasa i szczuto psami. W Oksfordzie,
gdzie Danowie schronili się w kościele, spalono ich
wraz z budowlą, aby
"nie plamić
krwią świętego miejsca".
Zemsta Danów była równie okrutna. Spustoszyli cały
kraj i syci odwetu, obładowani łupami rozpalali ogniska
"na brzuchach pokonanych wrogów".
A w uczcie nie przeszkadzał im odór rozkładających
się trupów i krwi.
Opisy tych barbarzyńskich, przerażaj ących uczt
stanowią zresztą ulubiony temat ówczesnych kronikarzy.
W 10 lat póżniej donoszą oni np. o wielkiej orgii,
która miała miejsce w katedrze w Cantenbury, kiedy to
Normanowie zabili tamtejszego biskupa, ciskając w niego
ogryzionymi kośćmi zwierząt.
O nieobliczalności i barbarzyństwie tych ludzi
świadczyło, zdaniem kronikarza, to, iż za uwolnienie
biskupa ofiarowano im wcześniej wielki okup. Nie bez
znaczenia był tu fakt, iż autorem przekazu był
chrześcijanin, podczas gdy Normanowie byli jeszcze
poganami.
O tym jednak, iż Normanowie w rzeczywistości byli
ludźmi okrutnymi informują nas niekiedy ich własne
opowieści: sagi sławiące odważne czyny wojowników.
Jedna z nich opowiada np. o pewnym Islandczyku, który
miał przydomek "człowiek
od dzieci", ponieważ
wyróżniał się tym, że podczas łupieżczych wypraw
nie nabijał napotkanych dzieci na ostrze swych
włóczni, jak to zwykli czynić jego towarzysze.
Samych siebie nazywali wikingami,
czyli tymi, którzy wyruszają na "wiking"
- zbrojną, łupieżczą wyprawę.
Przedsięwzięcie takie organizowali zwykle ludzie
zamożni, tacy, którzy dysponowali statkiem morskim lub
w najgorszym razie śródlądowym. Najzamożniejsi
wystawiali na takie wyprawy sławne drakkary (,,smoki")
lub snekkary (,,węże")
_ smukłe, bezpokładowe "długie
łodzie", niosące na stewach
dziobowych wzbudzające przerażenie rzeźby smoków i
głów węży.
Statki te mieściły od 40 do 60 ludzi, ich napęd
stanowiły wiosła i czworokatny żagiel wykonany z
wełny barwionej na czerwono.
Na morzu zachowywały się dzielnie, a warunki
żeglugi na Morzu Północnym i Atlantyku były nie lada
wyzwaniem.
Niewielkie zanurzenie tych jednostek umożliwiało
równocześnie używanie ich na płytkich śródlądowych
akwenach.
W zdecydowanej większości wypraw wikingów statek był
jednak tylko środkiem transportu, mającym dowieźć
łupiezców do celu oraz zapewnić im szybki odwrót.
Najwazniejszy moment pirackiego wypadu rozgrywał się
na lądzie.
Tam walczono, rabowano i ucztowano. Tam też nieodzowna
była broń. Każdy z wikingów, który chciał wziąć
udział w dalekiej wyprawie po sławę i bogactwa,
musiał posiadać broń, wśród której
najzaszczytniejsze miejsce zajmował miecz.
O mieczach układano pieśni i baśnie. Sławiono ich
legendarną moc i waleczność. Nadawano im
najwymyślniejsze nazwy:
"krwawa
błyskawica", "kąsacz kolczugi",
"niszczyciel kamienia żarnowego".
Za mieczem w kolejności prestiżu, szedł topór -
straszliwa broń w mocnych, wyćwiczonych rękach wikinga
przewyższająca swą skutecznością miecz.
Uzupełnieniem uzbrojenia była duża okrągła tarcza i
hełm ozdobiony rogami zwierząt. (XIX wieczna bzdura -
uw. moja)
Tężyzna fizyczna, umiejętność władania bronią,
a także przebiegłość i spryt cenione były najwyżej
przez wikingów.
Ermold Nigel, poeta opiewający czyny Ludwika
Pobożnego, któremu północni rabusie porządnie dali
się we znaki, tak ich charakteryzuje:
"Ludzie zwinni i
bystrzy, zręcznie władający bronią, a żeglowanie po
morzu jest ich rzemiosłem. Mają piękne oblicza,
szlachetną postawę i są wielkiego wzrostu".
Głównym ich oręzem było jednak zaskoczenie.
Na swych szybkich (rozwijały prędkość do 10
węzłów) okrętach starali się podpłynąć nie
zauważeni jak najbliżej brzegu. Juz kilka mil
wcześniej składali maszt i płynęli tylko na wiosłach
pod osłoną oślepiającego słońca lub ciemności.
Kiedy udawało im się wylądować bez przeszkód, szybko
stawali się panami sytuacji. Swym doskonałym
uzbrojeniem i organizacją zdecydowanie górowali nad
mieszkańcami nadbrzeżnych osad.
Chcąc zastraszyć przeciwników i wymóc na nich
oddanie bogactw często postępowali okrutnie, z czego
byli dumni i co później sławiły ich sagi.
"Miecz mój
szalał - głuszec ran, oszczep druh mój świszczał.
Twardo szedł hurm wikingów. Bój wydalim bez litości.
Łuny blask nad strzechą, zbryzgane posoką trzewia
kładłem u grodu bram",
śpiewał skald Egil żyjący w X wieku.
I było w tej chełpliwej opowieści wiele okrutnej
prawdy.
A w ówczesnych kościołach Europy, tam gdzie docierały
rajdy wikingów, pobożny lud rozpoczynał modlitwę
słowami: ,,A furore
normanorum libera nos Domine" - "Od
wściekłości Normanów zachowaj nas Paniel".
W poszukiwaniu łupów i sławy gnani ,,zewem południa"
wikingowie już w połowie IX wieku pojawili się na
Morzu Śródziemnym.
Niejako po drodze spustoszyli i obrabowali kwitnące i
bogate miasta muzułmańskiej podówczas Hiszpanii i
Afryki Północnej.
W 844 roku po śmiałym ataku ich ofiarą padły
Lizbona, Sewilla i Kadyks.
"Wydawało się, że morze pokryły czarne ptaki, a
nasze serca przepełniły strach i gorycz"
- pisał arabski kronikarz.
W 859 roku flota wikingów, złożona z 62 okrętów,
przepłynęła Gibraltar i spustoszyła
śródziemnomorskie wybrzeża Hiszpanii i Baleary.
Na zimę Normanowie zatrzymali się w delcie Rodanu,
gdzie wśród błot La Camarque czuli się bezpiecznie.
W następnym roku popłynęli 260 kilometrów w górę
rzeki, rabując nadbrzeżne osiedla i miasta.
Potem niesyci łupów zawrócili i skierowali się ku
brzegom Italii.
Murowane i pełne dostatku miasta, które tam napotkali,
zrobiły ogromne wrażenie na barbarzyńcach z Północy.
To między innymi było przyczyną zabawnego
nieporozumienia, które wówczas się zdarzyło. Oto
wódz Normanów Hasting, pałający pychą i żądzą
sławy, zapragnął powtórzyć wyczyn króla Wandalów
Genezeryka i zdobyć oraz złupić Rzym. Gdy jego flota
dotarła do brzegów Italii, Wikingowie urzeczeni
bogactwem tamtejszych miast, pierwsze z nich, które
wydało się im znaczniejsze, uznali za Wieczne Miasto.
Przystąpili do oblężenia, ale mieszkańcy miasta nie
dali się zaskoczyć i odparli napastników.
Ponieważ mury obronne miasta były solidne, a obrońcy
walczyli dzielnie, zanosiło się na długotrwałe
oblężenie, do którego Wikingowie nie byli
przygotowani. Chcąc więc szybko opanować domniemany
Rzym uciekli się do podstępu. Wysłali do miasta posła
z wieścią, że ich wódz jest ciężko chory i przed
śmiercią chce przyjąć chrzest. Za zgodą biskupa
ułożonego na noszach wodza i jego świtę wpuszczono do
miasta i skierowano do kościoła. Jakież było
zaskoczenie uczestników ceremonii, gdy skropiony wodą
święconą barbarzyńca nagle wyzdrowiał i korzystając
z zamieszania na czele swych towarzyszy rzucił się na
obrońców i opanował miasto.
On sam jednak z kolei przeżył jeszcze większe
rozczarowanie, gdy dowiedział się, że jego zdobyczą
stał się nie żaden Rzym, ale niezbyt ważne miasteczko
o nazwie Luna.
Takie były jednak tylko początki spotkania
barbarzyńców północy z kulturą śródziemnomorską.
Już w następnym stuleciu podobne zdarzenie byłoby
niemożliwe. Normanowie coraz częściej gościli na
Morzu Śródziemnym i czuli się tu nawet lepiej niż u
siebie, w chłodnej Skandynawii.
Umocnili się na stałe w południowej Italii i na
Sycylii, tworząc podstawę późniejszego, utworzonego w
XII wieku przez Rogera II Królestwa Obojga Sycylii,
którego kultura okazała się udanym i płodnym
związkiem elementów normańskich, chrześcijańskich i
muzułmańskich.
Słowianie wschodni nazywali Skandynawów Waregami
albo Rusami.
Zawdzięczają im powstanie pierwszych państw, ale też
i nazwę Rusi. We wschodniej Europie ekspansja Waregów
odbywała się wzdłuż głównych rzek: Dnieprem
prowadził słynny szlak ,,Od
Waregów do Greków",
łączący Morze Bałtyckie z Morzem Czarnym i
Śródzierrmym. Wołgą przedostawali się Skandynawowie
do Morza Kaspijskiego i do krajów muzułmańskich Azji
Środkowej. Po drodze mijali dwa ośrodki polityczne i
handlowe tamtych czasów miasto Bułgar stolicę
Bułgarów Nadwołżańskich, położoną u ujścia rzeki
Kamy do Wołgi, oraz Itil stolicę wyznających religię
żydowską Chazarów, leżącą u ujścia Wołgi do Morza
Kaspijskiego.
Na Rusi Waregowie utworzyli księstwa ze stolicami w
Nowogrodzie i Kijowie.
Skandynawami byli panujący tam książęta,
skandynawskie imiona nosili kupcy i wojownicy. Autor
kroniki ruskiej, zwanej Opowieścią doroczną, powiada
wprost, iż w połowie IX wieku nastąpiło "przywołanie Waregów
zza morza", aby sprawowali
władzę w Kijowie. On też wywodzi nazwę Rusi od
Rusów, pod którym to imieniem występowali Waregowie w
źródłach bizantyjskich i arabskich.
Waregowie ciągnęli znaczne zyski z kontroli szlaków
handlowych prowadzących Dnieprem i Wołgą, a i sami
też uprawiali kupieckie rzemiosło, pośrednicząc
głównie w handlu niewolnikami, futrami i miodem.
Dnieprem wyprawiali się też czterokrotnie - w 860, 880,
907 i 914 roku - na podbój najbogatszego wówczas miasta
świata - Bizancjum. Nigdy nie udało się im go zdobyć,
ale samo pojawienie się chmary ich łodzi (których
większość stanowiły słowiańskie czółna
wydrążone w pniu drzewa), skłaniało cesarzy
bizantyjskich do zaofiarowania im wysokiego okupu. Z
czasem wzajemne stosunki stały się mniej wrogie,
chodziło przecież w gruncie rzeczy tylko o pieniądze.
A te mogli również otrzymać Skandynawowie wstępując
na służbę cesarską.
W XI wieku gwardia cesarska złożona z rosłych
jasnowłosych Waregów uchodziła za najbardziej elitarny
oddział wojska w Konstantynopolu.
Wcześniej, na początku wieku X, napotkał ich i
opisał wędrującpo południowej Rusi wysłannik kalifa
Bagdadu - Ibn Fadlan.
Wyraźnie oddziela on rdzenną ludność słowiańską od
warstwy rządzącej, którą nazywa Ruotsi czyli Rusowie.
Tym ostatnim wystawia niezbyt pochlebny wizerunek.
Twierdzi, iż ich zycie jest mieszaniną barbarzyńskiej
chciwości i bestialskiego pożądania. Żyją zawsze w
stadzie, bez odrobiny prywatności, upijają sie do
nieprzytomności i gustują w zbiorowych seksualnych
orgiach.
Fadlan opisał też drewnianą figurę bożka,
któremu Rusowie oddawali cześć:
"Był to masywny
pal zakończony wyobrazeniem ludzkiej głowy i otoczony
mniejszymi, podobnymi do niego figurami. Każdy ze
znajdujących sie tam mężczyzn podchodził kolejno do
bozka i recytował te samą modlitwę: "O Panie,
przybyłem z daleka i przywiozłem wiele pieknych
niewolnic, liczne sobole futra i srebrne ozdoby. Prosze,
przyślij mi bogatego kupca, który zakupi to wszystko za
godziwą cene i nie bedzie sie targowałl".
W tym przekazie krwiożerczy, okrutni Waregowie
okazywali sie być zapobiegliwymi kupcami zabiegającymi
u swych bozków o zyski godziwy interes.
I takimi byli lub raczej stawali sie w miare upływu
czasu, odkrywania nowych możliwości i zbierania
doświadczeń.
Po skandynawskich Waregach na terenie Rusi ich
dziedzictwo przejęli Uszkijnicy
(patrz: Nowogrodzcy
Uszkijnicy), którzy podobnie jak
wcześniej Wikingowie penetrowali rozbójniczo wielkie
rzeki Rusi.
Już w wieku X, a szczególnie w XI Wikingowie obok
łupiestwa równie chetnie zajmowali sie handlem i
działalnością kolonizacyjną.
Zmuszeni do opuszczenia swej nieurodzajnej i
przeludnionej już we wczesnym średniowieczu ojczyzny
imali się wielu zajęć, które by dały im utrzymanie.
W wyprawach pirackich dotarli aż do Gruzji i
Azerbejdżanu, jako kupcy znani byli na dworze kalifa
Bagdadu, a jako odkrywcy i osadnicy kolonizowali
Grenlandie i wybrzeża Nowej Fundlandii.
Wszędzie pozostawili świadectwa swej odwagi i
przedsiębiorczości.
Na przełomie X i XI wieku Skandynawowie przyjmują
chrześcijaństwo i styl życia ówczesnej Europy
Zachodniej.
Porzucają morski rozbój na rzecz lądowych wygód.
Tymczasem na południowych wybrzeżach ich rodzinneo
Bałtyku wyrasta groźne gniazdo piractwa
słowiańskiego. (patrz: Słowianie,
w tym Narentanie
oraz Piraci Bałtyku w tym Bracia
Witalijscy i Rugianie)
|