Starożytny
Rzym
Zobatrz także rozwinięcie: Piraci
Cylicyjscy epoki rzymskiej
W
IlI wieku przed Chr. na największą potęgę W całym
basenie Morza Sródziemnego wyrasta republika rzymska.
.jpg)
Zachodnia część Morza Śródziemnego na początku
pierwszej wojny punickiej, w 264 roku p.n.ePo
serii zwycięskich wojen punickich Rzymianie zdruzgotali
morskie imperium Kartaginy położone w zachodniej
części tego akwenu, a na wschodzie wspólnie z Rodos i
Pergamonem poskromili potężnych również na morzu i
chętnie wykorzystujących piratów Seleukidów,
panujących w Syrii, Mezopotamii i Iranie.

Kartagina, Jean Claude GolvinZwycięstwa
te zawdzięczał jednak Rzym swym doskonałym wojskom
lądowym.
W działaniach morskich Rzymianie bardziej polegali na
doświadczeniu i okrętach sojuszników lub też zmuszeni
do podjęcia tego rodzaju operacji starali się stosować
w bitwach morskich znaną im taktykę starć lądowych.
Wojny punickie wygrali w duzej mierze dzięki wynalazkowi
pomostu abordazowego, tzw. kruka (łac. corvus), po
którym na pokład nieprzyjacielskiej jednostki
wkraczały niezwycięzone zastępy rzymskich
legionistów.

Artystyczne przedstawienie bitwy pod Mylae (260 p.n.e.),
przedstawiające mostek Corvus w akcjiPo
zakończeniu tych wojen Rzym nadal zlekceważył
sprawymorskie.
Uznał, że nie ma żadnej konieczności posiadania
silnej floty, której utrzymanie wymagało znacznych
nakładów finansowych, a dla której, jak się
wydawało, brakowało przeciwnika.
Pod koniec III wieku przed Chr. prawie cała flota
rzymska uległa z tych powodów likwidacji i zachodnie
akweny Morza Śródziemnego patrolowały tylko nieliczne
rzymskie okręty wojenne.
Na to tylko czekali morscy rozbójnicy.
W II wieku przed Chr. u nasady Półwyspu Apenińskiego,
po obydwu jego stronach, powstały dwa wielkie
ośrodki pirackie.
Po stronie wschodniej, na wybrzeżu dzisiejszej Słowenii
i Chorwacji, mieli swe siedziby Illirowie,
Liburnowie i Dalmaci, od dawna uprawiający
piractwo.
Plemiona te, żyjące głównie z rolnictwa, co pewien
czas porzucały swe pokojowe zaję cia i wyruszały na
morskie wyprawy łupieżcze.
Od strony zachodniej, między Marsylią i Genuą, żyli
sławni z odwagi i siły Ligurowie,
którzy chętnie zaciągali się do różnych armii i
flot najemnych, ale też nie gardzili łupem pirackim.
Na
Adriatyku szczególnie złą sławę zdobyła królowa
Illirów Teuta, o której rzymski historyk
Polibiusz pisał, iż
,,Naprzód pozwoliła
tym, którzy na własną rękę puszczali się na morze,
grabić napotkanych ludzi, potem zebrała flotę i
wysłała ją na morze polecając dowódcom, aby każdy
kraj uważali za nieprzyjacielski".
Jej okręty zwróciły się najpierw na południe i
podjęły rabunek miast na wybrzeżu Epiru i na wyspach
greckich.
Następnie zdobyły mia sto Fenice, gdzie w ręce
piratów wpadł wielki skarb, wylądowały na Kerkyrze i
oblegały Epidamnos (Dyrrachium).
Wysłana na pomoc flota grecka została rozgromiona przez
Illirów.
Dopiero odsiecz, która nadeszła z Rzymu, zdołała
poskromić łupieżcze ambicje Teuty.
Rzymskie legiony zdobyły wszystkie pirackie gniazda na
wybrzeżu Adriatyku, a sama królowa musiała się
wycofać w głąb kraju do silnie uzbrojonej twierdzy
Rizon.
Piractwo
na tym akwenie trwało jednak nadal, choć już na
mniejszą skalę.
Uprawiali je Dalmatowie i Liburnowie,
którzy wynaleźli nawet specjalny typ okrętu
pirackiego, nazwanego od ich imienia liburną.
Jednostkę tę, szybką i zwinną, wykorzystywali też w
późniejszych wiekach Rzymianie w działaniach
antypirackich.
Jeszcze bardziej we znaki dali się Rzymianom Ligurowie.
Zamieszkiwali wybrzeże dzikie i skaliste, niedostępne
ani od strony lądu, ani też od morza. Łupili oni
zarówno na lądzie, jak i na morzu.
Ich łupem padła Pizza i Nicea, zagrożona była
Marsylia, ich rajdy wielokrotnie pustoszyły Etrurię i
dolinę Padu.
Rzymianie wielokrotnic podejmowali przeciwko nim wyprawy,
ale nawet doborowe legiony doznawały klęsk z rąk
bitnych górali. Tak zakończyła się wyprawa karna
przeciw Ligurom, kierowana przez konsula Marcjusza.
Otoczony w górskiej dolinie stracił on cztery tysiące
żołnierzy. Było to w 186 roku przed Chr.
W następnym roku Rzymianie wzięli krwawy odwet, a kilka
lat później odnieśli ostateczne zwycięstwo.
Poległo wówczas 15 tysięcy Ligurów, a 2300 dostało
się do niewoli.
Jak pisał Liwiusz,
"odszukano też
sterników i żeglarzy, którzy słuzyli na okrętach
pirackich i wszystkich wtrącono do więzienia. Pozatym
jeden z dowódców floty rzymskiej - Gajusz Matienus
zajął na wybrzeżu liguryjskim trzydzieści dwa okręty
pirackie".
Po tym zwycięstwie przed Rzymianami stanął kolejny
problem: pacyfikacja ośrodka pirackiego na
Wyspach Balearskich.
W czasach gdy Kartagina panowała na wodach zachodniej
części Morza Śródziemnego, piraci balearscy trzymani
byli w ryzach. Po jej upadku i zredukowaniu przez Rzym
własnej floty wojennej coraz śmielej podnosili głowę,
zagrażali szlakom morskim prowadzącym z Italii do
Hiszpanii. Rzymski pisarz Florus twierdził, iż
,,w tym okresie (tzn. w
drugiej połowie II wieku przed Chr.) Wyspy Balearskie
ogarnięte pirackim szaleństwem uczyniły morze pełne
niebezpieczeństwa. Podziwiać trzeba to, ze ludzie dzicy
i żyjący w lasach mieli odwagę spojrzeć na morze ze
swych skał. Zstąpili nawet do prymitywnych łodzi i raz
po raz nagłym uderzeniem wzniecali strach wśród
załóg okrętów, które przepływały obok".
W tej sytuacji Rzymianie, którzy nie mogli sobie
pozwolić, aby stosunkowo niewielkie gniazdo pirackie
odcięło ich od hiszpańskich prowincji, w 123 roku
przed Chr. skierowali przeciwko Balearom ekspedycję
karną pod wodzą Kwintusa Metellusa.
Piraci początkowo próbowali stawić czoła napastnikom,
ale przewaga Rzymian była zbyt wielka.
"Kiedy przyszło
do walki wręcz - pisze Florus i doznali uderzeń
dziobów okrętowych oraz naszych pocisków, ze
zwierzęcym wyciem pouciekali na brzegi i powdrapywali
się na najwyższe góry, tak że trzeba ich było
szukać, aby móc zwyciężyć".
Metellus konsekwentnie wyłapywał piratów w ich
kryjówkach i całkowicie zlikwidował gniazda pirackie
na Balearach. W nagrodę zyskał zaszczytny tytuł
Balearicus.
W ten sposób zachodnia część Morza Śródziemnego
oczyszczona została z plagi piractwa.
Zwycięstwa te okazały się jednak tylko preludium do
pirackich zagrożeń, które oczekiwały ich na
Wschodzie.
W I wieku przed Chr. Rzymianom przyszło stoczyć
śmiertelną wojnę z piractwem śródziemnomorskim,
wojnę, która decydować miała o ich żywotnych
interesach, a której areną były nie tylko odległe od
Italii wschodnie rejony Śródziemnomorza, ale też samo
serce rzymskiego imperium: największy port Rzymu - Ostia
i największa baza floty wojennej Rzymian - Misenum.
Głównym
ośrodkiem piractwa wschodniego była wówczas Cylicja,
kraina położona u nasady półwyspu Azji Mniejszej w
jego południowo-wschodniej części, w szczególności
zaś jej część położona naprzeciwko Cypru, zwana Cylicja
Trachea, czyli Górzysta.
Był
to lesisty półwysep, oddzielony do reszty lądu dzikimi
górami Taurus, a od strony morza broniony przez strome,
skaliste urwiska i podwodne skały. Choć nie było tu
miejsca na duże porty, nie brakowało niewielkich
zatoczek i przystani doskonale nadających się na
pirackie kryjówki. Większość położonych tam osiedli
była silnie ufortyfikowana, znajdowało się tam nawet
kilka warownych twierdz pirackich, zdolnych do
przetrzymywania nawet długotrwałego oblężenia.
Wśród jeńców, którzy wpadli w ich ręce, piraci
starannie wybierali specjalistów różnych dziedzin i
wykorzystywali ich dla swych potrzeb.
"Mieli też -
pisał rzymski historyk Appian - rzemieślników
przywiązanych do warsztatów pracy i nieustannie zwozili
dla nich surowce w postaci drewna, spiżu i żelaza (. .
.). Wytwarzali oni okręty i wszelką broń w Cylicji
Górzystej, w której mieli swe główne siedziby".
Początkowo piraci cylicyjscy działali bliskim
sąsiedztwie swych siedzib, wkrótce jednak rozszerzyli
zasięg swych łupieskich wypraw na Morze Egejskie,
Czarne, a nawet Czerwone. Ich znaczenie wzrosło jeszcze,
gdy w 89 roku przed Chr. wybuchła wojna między Rzymem a
Mitrydatesem, potężnym władcą
królestwa Pontu położonego nad Morzem Czarnym.
Podobnie jak wcześniej królowie Macedonii, Mitrydates
wykorzystywał piratów jako sprzymierzeńców i
najemników. Za jego poparciem mogli oni
grabić miasta i wsie przyjazne Rzymowi. Wówczas to
rozszerzyli oni swą działalność na całe Morze
Śródziemne i urośli w siłę.
,,Początkowo - powiada
Appian - na niewielu małych okrętach grasowali jako
rozbójnicy i trapili ludzi. W miarę jednak, jak się
wojna (Rzymu z Mitrydatesem) przedłużała, liczba ich
wzrosła i wypływali na morze na wielkich okrętach.
Liczyli wiele dziesiątek tysięcy ludzi i panowali już
nie tylko nad wschodnim morzem, ale i nad całym morzem w
obrębie Słupów Herkulesa".
Współcześni
historycy oceniają, iż w tym czasie piraci dysponowali
na całym Morzu Śródziemnym flotyllą złożoną z
1500-1700 okrętów. Tak licznej floty nie posiadało
nigdy żadne państwo w czasach starożytnych. Tym
bardziej nie mógł posiadać jej Rzym, nie doceniający
spraw morskich i stroniący od angazowania się w budowę
okrętów. Choć W ówczesnych źródłach wszystkich
piratów określa się jako "piratów
cylicyjskich" lub "Cylicyjczyków",
to jest oczywiste, że nie tylko piraci z Cylicji
tworzyli tę wielką armię morskich rabusiów. Byli oni
raczej zarzewiem, które po raz kolejny w dziejach Morza
Śródziemnego rozniosło lub podsyciło tlący się od
stuleci w różnych regionach tego akwenu pożar
piractwa.
W
ten sposób np. w pierwszej połowie I wieku przed Chr.
odrodziły się gniazda pirackie na Balearach,
w lllirii i Dalmacji.
Podobnie było na wschodzie, gdzie piractwem, obok
rdzennych Cylicyjczyków, zajmowali się też mieszkańcy
sąsiedniej Pamflii i Grecy ze wschodnich
wybrzeży Azji Mniejszej.

Tablica Novaraovilara, scena ataku piratów, ok. VII-VI
wiek p.n.e
Na
tak rozległym obszarze piraci nie byli wstanie stworzyć
jednej wspólnej organizacji, zapewne zresztą do tego
nie zmierzali.
Działali zazwyczaj w bractwach obejmujących akwen
położony w pobliżu ich siedzib.
Łączyła ich jednak wspólnota interesów, wspólny
przeciwnik, którym był Rzym, oraz swoisty piracki
kodeks moralny. Jak pisał Kasjusz Dion,
"tak przyjaźnie odnosili się do siebie nawzajem,
że posyłali pieniądze i pomoc całkiem nieznanym
ludziom. To właśnie było ważnym źródłem ich siły,
że szanowali tych wszystkich, którzy byli sprzymierzeni
z niektórymi z nich i łupili wszystkich tych, którzy
niektórym z nich się narazili".
Działając solidarnie, posiadając ogromną flotę i
doskonałe, żdyscyplinowane załogi piraci zapanowali na
całym Morzu Śródziemnym. Wszędzie atakowali wybrzeża
i polowali na statki przewożące towary.
Plutarch pisał wówczas, iż
"kupcy nie ważyli
się w ogóle wypływać na morze. Ustał dowóz
żywności do Rzymu, tak że musiano sie liczyć z
wybuchem głodu".
Na wschodzie piraci upodobali sobie szczególnie przylądek
Malea, położony na południowych krańcach
Peloponezu, którędy przebiegał ważny szlak
handlowy z Morza Czarnego i Grecji do Italii.
Zwali go "Złotym Przyladkiem", gdyż łupy,
które tam zdobywali, były bogate i obfite.
"Pustoszyli i
palili nie tylko gospodarstwa i pola, ale i całe
miasta" - pisał Kasjusz Dion. "Wpadali do
miast nieobwarowanych, w innych podkopywali mury albo je
rozbijali, a inne jeszcze zdobywali w drodze oblężenia,
wszystkie zaś jednako grabili" - skar-
żył się Appian. Setki miast i gmin nadmorskich, chcąc
uniknąć takiego losu płaciło piratom okup. Według
Kasjusza Diona, "piraci obierali sobie siedziby na
lądzie i wedle upodobania rządzili ludźrni, jak gdyby
żyli we własnym kraju".
Z największą nienawiścia odnosili się piraci do
Rzymian, reprezentujących jedyną potęgę, która
mogła im zagrozić, i z największym zapałem pustoszyli
ich ziemie i okrutnie traktowali ludność.
Już w 103 roku przed Chr. Cylicyjczyk
Atention - ,,herszt
morskich rozbójników", jak
pisze o nim Dion, spustoszył Messynę na Sycylii,
głośne stało się obrabowanie przez piratów statków
w silnie obwarowanym porcie Syrakuz, a następnie w 73
roku przed Chr. rozgromienie opodal tego miasta floty
rzymskiej mającej strzec Sycylii przed pirackimi
napaściami. Zuchwali piraci odważyli się nawet
zaatakować nie zdobyty, zdawałoby się, port wojenny
Misenum, w którym znajdowała się główna baza
rzymskiej floty wojennej.
Jeszcze większym wstrząsem dla Rzymian był
niespodziewany, piracki rajd na port w Ostii, gdzie
właśnie przygotowywana była przeciwko nim flota
wojenna. Korzystając z zamieszania, piraci spalili wiele
rzymskich okrętów, a następnie popłynęli w górę
Tybru prawie aż pod sam Rzym, rabując i paląc.
Jeszcze większą obelgą dla Rzymu stało się wzięcie
do niewoli przez piratów, tuż za murami miasta na via
Appia, dwóch wysokich urzędników państwowych -
pretorów Sekstyliusza i Bellienusa.
"Otaczający ich
orszak złożony z niewolników i liktorów został
rozbity, a pretorzy odziani w purpurowe szaty z oznakami
władzy stali się jeńcami złoczyńców" -
ubolewał Plutarch.
Doszło wręcz do tego, że jak pisał Cyceron, rzymskie
wojska stacjonujące w Brundyzjum na południu Italii, w
obawie przed rozbójnikami, mogły się przeprawiać na
przeciwległy brzeg Adriatyku jedynie w czasie zimy, gdy
silne wiatry i wysokie fale utrudniały żeglugę lekkim
okrętom wojennym piratów. Piraci zaś z coraz większym
lekceważeniem odnosili się do obywateli imperium.
A wówczas w całym basenie Morza Śródziemnego tytuł
obywatel rzymski - civis Romanus, znaczył bardzo wiele,
informował, że za noszącym ten tytuł człowiekiem
stoi potęga i powaga wielkiego państwa. Na piratach nie
robiło to jednak oczekiwanego wrażenia.
Wręcz przeciwnie, wybuchali wówczas śmiechem i
drwinami. Nie kiedy urządzali całe przedstawienie. Gdy
schwytany przez nich Rzymianin przedstawiał się dumnie:
civis Romanus sum, udawali unizoność, nakładali mu
togę i obuwie rzymskie, oddawali honory, błagali o
przebaczenie, a następnie spuszczali ze statku trap i...
proponowali mu przechadzkę po falach.
Opornych, jak pisał Plutarch, po prostu wyrzucali za
burtę.
W takiej sytuacji znalazł się między innymi sam
Juliusz Cezar, który w początkach swej kariery dostał
się do pirackiej niewoli u wybrzeży Azji Mniejszej w
pobliżu Miletu. Plutarch dokładnie opisał jego
perypetie. Podobno gdy piraci zaządali za uwolnienie
przyszłego pogromcy Galii wielkiej jak na ówczesne
czasy sumy 20 talentów (prawie 600 kg srebra), on sam
oburzony, że jego osobę oceniono tak nisko, podniósł
okup do 50 talentów. W czasie gdy jego przyjaciele z
trudem zbierali tak wielką sumę, Cezar przez miesiąc
przebywał w pirackiej niewoli.
Był zbyt cenną osobą, aby postąpiono z nim tak jak z
innymi rzymskimi obywatelami. A i samą swą postawą
wprawiał w podziw i onieśmielenie morskich roz
bójników.
Codziennie odbywał ćwiczenia z bronią, układał mowy
i poematy, które odczytywał załodze. W przypadku braku
aprobaty wpadał we wściekłość, nazywając piratów
nieokrzesanymi barbarzyńcami. Groził, że po odzyskaniu
wolności każe ich powiesić, ale nie za to, że go
pojmali, ale że nie okazali należytego szacunku dla
jego zdolności literackich.
Słowa dotrzymał, bowiem gdy odzyskał wolność,
błyskawicznie zorganizował ekspedycję karną,
schwytał piratów i kazał ich ukrzyżować. A że był
dobrze traktowany w niewoli, rozkazał podciąć
skazańcom gardła, aby skrócić ich męczarnie. Przy
okazji nie omieszkał wygłosić jednej ze swych
płomiennych mów.
Mimo tych chwilowych sukcesów Rzymianie byli przerażeni
siłą i zakresem piractwa. Zadawali sobie pytanie, jak
to możliwe, że potężny Rzym, który panował w całym
ówczesnym świecie, mógł być głodzony, terroryzowany
i poniżany przez bandy morskich rozbójników. Zdawali
też sobie sprawę, że muszą podjąć ogromny wysiłek,
aby zlikwidować tę plagę.
Wyrazem tego była sentencja zapisana przez Kasjusza
Diona:
"Potęga piratów
do tego stopnia wzrosła, że zagrażała z ich strony
wojna ciężka, nieustanna, nieunikniona,
nieprzejednana".
Pierwszą wielką ekspedycję przeciwko piratom
zorganizował w 79 roku przed Chr. konsul Publiusz
Serwiliusz Watia.
Otrzymał on zadanie zniszczenia piratów na wschodzie i
wywiązał się z tego zadania. Przez trzy lata
prowadził zaciętą wojnę z piratami na południowych
wybrzeżach Azji Mniejszej. W bitwie morskiej zniszczył
zjednoczoną flotę piratów cylicyj skich, a następnie
przystąpił do zdobywania ich twierdz, umocnień,
arsenałów, magazynów żywności i łupów.
Piraci stawiali zacięty opór, ale tym razem Rzymianie
wykazali należyty upór. Kosztem wielkich ofiar Watia
zdobył miasto Olympus w Lykii, gdzie
sławny wódz piratów Zenicetus
popełnił samobójstwo, następnie oblegał i zdobył
twierdzę Fazelis, likwidując miejscowy
targ niewolników. Później działania wojenne
przeniesiono w samo serce pirackich terytoriów, do Cylicji.
W ręce Rzymian wpadł największy port piracki - Korykus
oraz silnie ufortyfikowana twierdza w górach Taurus- Isaura,
która została zdobyta dopiero wówczas, gdy oblegający
odcięli do niej dostęp wody.
Rzymianie triumfowali, w Wiecznym Mieście odbył się
wspaniały triumf Publiusza Watii, W czasie którego
przed mieszkańcami miasta przemaszerowali wzięci do
niewoli "archípiraci"
na czele z osławionym, budzącym grozę wśród
żeglarzy i kupców, pirackim hersztem Niko.
Niestety, nie była to jednak ostateczna klęska
piratów. Watia nie dotarł do ich głównych twierdz i
kryjówek w Cylicji. A po jego wycofaniu się piraci
szybko odzyskali utracone pozycje. Pobudowali nowe
okręty, twierdze i kryjówki w zacisznych zatokach.
Znów atakowali statki kupców i nadbrzeżne osiedla.
Należało myśleć o nowej wyprawie pacyfikacyjnej.
Ale tym razem szczęście przestało Rzymianorn
sprzyjać.
Wysłany przeciwko piratom Krety
prokonsul Marek Antoniusz utracił w bitwie z nimi swą
flotę w 74 roku przed Chr.
Połowicznym sukcesem zakończyła się też ekspedycja
Lucjusza Metellusa, skierowana na tę wyspę W 68 r.
przed Chr.

Dionizos karze piratów, fragment rzymskiej mozaiki, II
wiek n.e.
Dopiero
rok później Rzymianie stanęli na wysokości zadania.
Uchwalony Wówczas projekt ustawy o zwalczaniu piractwa
przewidywał udzielenie wodzowi naczelnemu nadzwyczajnych
pełnomocnictw. Miał on sprawować władzę nad całą
flotą wojenną Rzymu i nad całym wybrzeżem morskim.
Do jego dyspozycji oddano 500 wielkich okrętów pięcio-
i trójrzędowych oraz siły lądowe złożone ze 120
tysięcy żołnierzy piechoty i 4 tysięcy jazdy.
Na czele tych sił stanął Gnejusz Pompejusz, który
później zyskał przydomek Wielkiego. To jemu przypisuje
się sławne powiedzenie navigare
necesse est, vivere non est necesse,
które wypowiedzieć miał już później, w 57 roku
przed Chr., gdy jako odpowiedzialny za sprawy
zaopatrzenia Rzymu w zboże wypływał na szalejące od
sztormu morze.
Do powierzonego mu zadania przystąpił Pompejusz z
rozmachem. Cały akwen Morza Śródziemnego podzielił na
sektory, do których kierował podległe mu oddziały.
Sam udał się na wschód i rozstawił swą wielką
flotę niby sieć, do której od zachodu jego dowódcy
wpędzali pirackie statki.

Srebrna moneta Sekstusa Pompejusza, przedstawiająca po
lewej stronie jego ojca Pompejusza Wielkiego, a po prawej
rzymski okręt wojenny, 44-43 p.n.eByły
to wielkie łowy, pełne pościgów, zasadzek i utarczek.
Na wybrzeżach oddziały lądowe sukcesywnie wypierały
piratów z ich kryjówek, niszczyły umocnienia i
magazyny.
W tej sytuacji, jak donosił Plutarch, "niektóre eskadry
morskich rozbójnikow same się rozpraszały, aby ujść
cało z polowania. Ze wszystkich stron zaczęły one
uciekać ku Cylicji".
Tam też rozstrzygnęła się cała kampania. Najpierw
piraci ponieśli wielką klęskę w walnej bitwie na
morzu koło swego wielkiego portu Koracesjum,
później bronili się już tylko w twierdzach, które
kolejno padały.
Widząc swą klęskę, piraci poczęli prosić o łaskę
i oddawać się w niewolę, szczególnie że już
wcześniej Pompejusz ogłosił, iż każdy, kto
dobrowolnie złoży broń, ocali życie i będzie miał
warunki spokojnego bytu, jednakże z dala od morza.
Według późniejszych obliczeń, w wyniku działań
Pompejusza zginęło blisko 10 tysięcy piratów, a 20
tysięcy trafiło do niewoli.
Zdobyto 400 okrętów pirackich, a 130 spałono. W ręce
Rzymian wpadło też 120 pirackich miast, grodów i
kryjówek. Była to ostateczna rozprawa z piagą
starożytnego piractwa na Morzu Śródziemnym.
Od tej pory, oprócz sporadycznych i mało ważnych
incydentów, cały ten akwen był wolny od morskich
rozbójników.
Przez ponad pół tysiąclecia Rzymianie mieli panować
na nim niepodzielnie.
Morze Śródziemne - kolebka światowego piractwa,
przekształcało się w rzymskie mare
nostrum, ponad którym unosił sie,
zapewniający poczucie bezpieczeństwa kupcom i
żeglarzom, duch pax
romana.
|