Piracka flaga Edwarda Englanda 4_pesos_de_oro_filipinas_1862 Nowe Przygody 1970 - lewo Christopher CondentChristopher Condent Flag Christopher Condent
 | wstęp | Piraci i Korsarze | Skarby i łupy | Tło historyczne | Bibliografia  | Piraci w popkulturze | Historia Piractwa | Piracki Almanach

Historia dawnych piratów
 | STAROŻYTNOŚĆ | ŚREDNIOWIECZE | ATLANTYK | MORZE ŚRÓDZIEMNE | ANTYLE | KARAIBY XVII w | "ZŁOTA ERA PIRACTWA" | PIRACI OCEANU INDYJSKIEGO | NOWOŻYTNI PIRACI BLISKIEGO I DALEKIEGO WSCHODU | PIRACI AMERYKI | ZMIERZCH PIRACTWA | PIRACI STAROŻYTNI
 | Piraci Starożytnego Egiptu | "Ludy Morza" | starożytni piraci Bliskiego Wschodu | piraci Starożytnej Grecji | piraci epoki Rzymskiej | Żydowscy piraci starożytności | Piraci Starożytnych Indii | Piraci Starożytnych Chin |

Starożytny Rzym
Zobatrz także rozwinięcie: Piraci Cylicyjscy epoki rzymskiej


W IlI wieku przed Chr. na największą potęgę W całym basenie Morza Sródziemnego wyrasta republika rzymska.


Zachodnia część Morza Śródziemnego na początku pierwszej wojny punickiej, w 264 roku p.n.e

Po serii zwycięskich wojen punickich Rzymianie zdruzgotali morskie imperium Kartaginy położone w zachodniej części tego akwenu, a na wschodzie wspólnie z Rodos i Pergamonem poskromili potężnych również na morzu i chętnie wykorzystujących piratów Seleukidów, panujących w Syrii, Mezopotamii i Iranie.


Kartagina
, Jean Claude Golvin

Zwycięstwa te zawdzięczał jednak Rzym swym doskonałym wojskom lądowym.
W działaniach morskich Rzymianie bardziej polegali na doświadczeniu i okrętach sojuszników lub też zmuszeni do podjęcia tego rodzaju operacji starali się stosować w bitwach morskich znaną im taktykę starć lądowych.
Wojny punickie wygrali w duzej mierze dzięki wynalazkowi pomostu abordazowego, tzw. kruka (łac. corvus), po którym na pokład nieprzyjacielskiej jednostki wkraczały niezwycięzone zastępy rzymskich legionistów.


Artystyczne przedstawienie bitwy pod Mylae (260 p.n.e.), przedstawiające mostek Corvus w akcji

Po zakończeniu tych wojen Rzym nadal zlekceważył sprawymorskie.
Uznał, że nie ma żadnej konieczności posiadania silnej floty, której utrzymanie wymagało znacznych nakładów finansowych, a dla której, jak się wydawało, brakowało przeciwnika.
Pod koniec III wieku przed Chr. prawie cała flota rzymska uległa z tych powodów likwidacji i zachodnie akweny Morza Śródziemnego patrolowały tylko nieliczne rzymskie okręty wojenne.

Na to tylko czekali morscy rozbójnicy.
W II wieku przed Chr. u nasady Półwyspu Apenińskiego, po obydwu jego stronach, powstały dwa wielkie ośrodki pirackie.

Po stronie wschodniej, na wybrzeżu dzisiejszej Słowenii i Chorwacji, mieli swe siedziby Illirowie, Liburnowie i Dalmaci, od dawna uprawiający piractwo.
Plemiona te, żyjące głównie z rolnictwa, co pewien czas porzucały swe pokojowe zaję cia i wyruszały na morskie wyprawy łupieżcze.
Od strony zachodniej, między Marsylią i Genuą, żyli sławni z odwagi i siły Ligurowie, którzy chętnie zaciągali się do różnych armii i flot najemnych, ale też nie gardzili łupem pirackim.

Na Adriatyku szczególnie złą sławę zdobyła królowa Illirów Teuta, o której rzymski historyk Polibiusz pisał, iż
,,Naprzód pozwoliła tym, którzy na własną rękę puszczali się na morze, grabić napotkanych ludzi, potem zebrała flotę i wysłała ją na morze polecając dowódcom, aby każdy kraj uważali za nieprzyjacielski".
Jej okręty zwróciły się najpierw na południe i podjęły rabunek miast na wybrzeżu Epiru i na wyspach greckich.
Następnie zdobyły mia sto Fenice, gdzie w ręce piratów wpadł wielki skarb, wylądowały na Kerkyrze i oblegały Epidamnos (Dyrrachium).
Wysłana na pomoc flota grecka została rozgromiona przez Illirów.
Dopiero odsiecz, która nadeszła z Rzymu, zdołała poskromić łupieżcze ambicje Teuty.
Rzymskie legiony zdobyły wszystkie pirackie gniazda na wybrzeżu Adriatyku, a sama królowa musiała się wycofać w głąb kraju do silnie uzbrojonej twierdzy Rizon.

Piractwo na tym akwenie trwało jednak nadal, choć już na mniejszą skalę.
Uprawiali je Dalmatowie i Liburnowie, którzy wynaleźli nawet specjalny typ okrętu pirackiego, nazwanego od ich imienia liburną.
Jednostkę tę, szybką i zwinną, wykorzystywali też w późniejszych wiekach Rzymianie w działaniach antypirackich.
Jeszcze bardziej we znaki dali się Rzymianom Ligurowie. Zamieszkiwali wybrzeże dzikie i skaliste, niedostępne ani od strony lądu, ani też od morza. Łupili oni zarówno na lądzie, jak i na morzu.
Ich łupem padła Pizza i Nicea, zagrożona była Marsylia, ich rajdy wielokrotnie pustoszyły Etrurię i dolinę Padu.
Rzymianie wielokrotnic podejmowali przeciwko nim wyprawy, ale nawet doborowe legiony doznawały klęsk z rąk bitnych górali. Tak zakończyła się wyprawa karna przeciw Ligurom, kierowana przez konsula Marcjusza.
Otoczony w górskiej dolinie stracił on cztery tysiące żołnierzy. Było to w 186 roku przed Chr.
W następnym roku Rzymianie wzięli krwawy odwet, a kilka lat później odnieśli ostateczne zwycięstwo.
Poległo wówczas 15 tysięcy Ligurów, a 2300 dostało się do niewoli.

Jak pisał Liwiusz,
"odszukano też sterników i żeglarzy, którzy słuzyli na okrętach pirackich i wszystkich wtrącono do więzienia. Pozatym jeden z dowódców floty rzymskiej - Gajusz Matienus zajął na wybrzeżu liguryjskim trzydzieści dwa okręty pirackie".

Po tym zwycięstwie przed Rzymianami stanął kolejny problem: pacyfikacja ośrodka pirackiego na Wyspach Balearskich.
W czasach gdy Kartagina panowała na wodach zachodniej części Morza Śródziemnego, piraci balearscy trzymani byli w ryzach. Po jej upadku i zredukowaniu przez Rzym własnej floty wojennej coraz śmielej podnosili głowę, zagrażali szlakom morskim prowadzącym z Italii do Hiszpanii. Rzymski pisarz Florus twierdził, iż
,,w tym okresie (tzn. w drugiej połowie II wieku przed Chr.) Wyspy Balearskie ogarnięte pirackim szaleństwem uczyniły morze pełne niebezpieczeństwa. Podziwiać trzeba to, ze ludzie dzicy i żyjący w lasach mieli odwagę spojrzeć na morze ze swych skał. Zstąpili nawet do prymitywnych łodzi i raz po raz nagłym uderzeniem wzniecali strach wśród załóg okrętów, które przepływały obok".
W tej sytuacji Rzymianie, którzy nie mogli sobie pozwolić, aby stosunkowo niewielkie gniazdo pirackie odcięło ich od hiszpańskich prowincji, w 123 roku przed Chr. skierowali przeciwko Balearom ekspedycję karną pod wodzą Kwintusa Metellusa.
Piraci początkowo próbowali stawić czoła napastnikom, ale przewaga Rzymian była zbyt wielka.
"Kiedy przyszło do walki wręcz - pisze Florus i doznali uderzeń dziobów okrętowych oraz naszych pocisków, ze zwierzęcym wyciem pouciekali na brzegi i powdrapywali się na najwyższe góry, tak że trzeba ich było szukać, aby móc zwyciężyć".
Metellus konsekwentnie wyłapywał piratów w ich kryjówkach i całkowicie zlikwidował gniazda pirackie na Balearach. W nagrodę zyskał zaszczytny tytuł Balearicus.
W ten sposób zachodnia część Morza Śródziemnego oczyszczona została z plagi piractwa.
Zwycięstwa te okazały się jednak tylko preludium do pirackich zagrożeń, które oczekiwały ich na Wschodzie.
W I wieku przed Chr. Rzymianom przyszło stoczyć śmiertelną wojnę z piractwem śródziemnomorskim, wojnę, która decydować miała o ich żywotnych interesach, a której areną były nie tylko odległe od Italii wschodnie rejony Śródziemnomorza, ale też samo serce rzymskiego imperium: największy port Rzymu - Ostia i największa baza floty wojennej Rzymian - Misenum.

Głównym ośrodkiem piractwa wschodniego była wówczas Cylicja, kraina położona u nasady półwyspu Azji Mniejszej w jego południowo-wschodniej części, w szczególności zaś jej część położona naprzeciwko Cypru, zwana Cylicja Trachea, czyli Górzysta.

Był to lesisty półwysep, oddzielony do reszty lądu dzikimi górami Taurus, a od strony morza broniony przez strome, skaliste urwiska i podwodne skały. Choć nie było tu miejsca na duże porty, nie brakowało niewielkich zatoczek i przystani doskonale nadających się na pirackie kryjówki. Większość położonych tam osiedli była silnie ufortyfikowana, znajdowało się tam nawet kilka warownych twierdz pirackich, zdolnych do przetrzymywania nawet długotrwałego oblężenia. Wśród jeńców, którzy wpadli w ich ręce, piraci starannie wybierali specjalistów różnych dziedzin i wykorzystywali ich dla swych potrzeb.
"Mieli też - pisał rzymski historyk Appian - rzemieślników przywiązanych do warsztatów pracy i nieustannie zwozili dla nich surowce w postaci drewna, spiżu i żelaza (. . .). Wytwarzali oni okręty i wszelką broń w Cylicji Górzystej, w której mieli swe główne siedziby".
Początkowo piraci cylicyjscy działali bliskim sąsiedztwie swych siedzib, wkrótce jednak rozszerzyli zasięg swych łupieskich wypraw na Morze Egejskie, Czarne, a nawet Czerwone. Ich znaczenie wzrosło jeszcze, gdy w 89 roku przed Chr. wybuchła wojna między Rzymem a Mitrydatesem, potężnym władcą królestwa Pontu położonego nad Morzem Czarnym.
Podobnie jak wcześniej królowie Macedonii, Mitrydates wykorzystywał piratów jako sprzymierzeńców i najemników
. Za jego poparciem mogli oni grabić miasta i wsie przyjazne Rzymowi. Wówczas to rozszerzyli oni swą działalność na całe Morze Śródziemne i urośli w siłę.
,,Początkowo - powiada Appian - na niewielu małych okrętach grasowali jako rozbójnicy i trapili ludzi. W miarę jednak, jak się wojna (Rzymu z Mitrydatesem) przedłużała, liczba ich wzrosła i wypływali na morze na wielkich okrętach. Liczyli wiele dziesiątek tysięcy ludzi i panowali już nie tylko nad wschodnim morzem, ale i nad całym morzem w obrębie Słupów Herkulesa".

Współcześni historycy oceniają, iż w tym czasie piraci dysponowali na całym Morzu Śródziemnym flotyllą złożoną z 1500-1700 okrętów. Tak licznej floty nie posiadało nigdy żadne państwo w czasach starożytnych. Tym bardziej nie mógł posiadać jej Rzym, nie doceniający spraw morskich i stroniący od angazowania się w budowę okrętów. Choć W ówczesnych źródłach wszystkich piratów określa się jako "piratów cylicyjskich" lub "Cylicyjczyków", to jest oczywiste, że nie tylko piraci z Cylicji tworzyli tę wielką armię morskich rabusiów. Byli oni raczej zarzewiem, które po raz kolejny w dziejach Morza Śródziemnego rozniosło lub podsyciło tlący się od stuleci w różnych regionach tego akwenu pożar piractwa.

W ten sposób np. w pierwszej połowie I wieku przed Chr. odrodziły się gniazda pirackie na Balearach, w lllirii i Dalmacji.
Podobnie było na wschodzie, gdzie piractwem, obok rdzennych Cylicyjczyków, zajmowali się też mieszkańcy sąsiedniej Pamflii i Grecy ze wschodnich wybrzeży Azji Mniejszej.


Tablica Novaraovilara, scena ataku piratów, ok. VII-VI wiek p.n.e

Na tak rozległym obszarze piraci nie byli wstanie stworzyć jednej wspólnej organizacji, zapewne zresztą do tego nie zmierzali.
Działali zazwyczaj w bractwach obejmujących akwen położony w pobliżu ich siedzib.
Łączyła ich jednak wspólnota interesów, wspólny przeciwnik, którym był Rzym, oraz swoisty piracki kodeks moralny. Jak pisał Kasjusz Dion,
"tak przyjaźnie odnosili się do siebie nawzajem, że posyłali pieniądze i pomoc całkiem nieznanym ludziom. To właśnie było ważnym źródłem ich siły, że szanowali tych wszystkich, którzy byli sprzymierzeni z niektórymi z nich i łupili wszystkich tych, którzy niektórym z nich się narazili".

Działając solidarnie, posiadając ogromną flotę i doskonałe, żdyscyplinowane załogi piraci zapanowali na całym Morzu Śródziemnym. Wszędzie atakowali wybrzeża i polowali na statki przewożące towary.
Plutarch pisał wówczas, iż
"kupcy nie ważyli się w ogóle wypływać na morze. Ustał dowóz żywności do Rzymu, tak że musiano sie liczyć z wybuchem głodu".
Na wschodzie piraci upodobali sobie szczególnie przylądek Malea, położony na południowych krańcach Peloponezu, którędy przebiegał ważny szlak
handlowy z Morza Czarnego i Grecji do Italii.
Zwali go "Złotym Przyladkiem", gdyż łupy, które tam zdobywali, były bogate i obfite.
"Pustoszyli i palili nie tylko gospodarstwa i pola, ale i całe miasta" - pisał Kasjusz Dion. "Wpadali do miast nieobwarowanych, w innych podkopywali mury albo je rozbijali, a inne jeszcze zdobywali w drodze oblężenia, wszystkie zaś jednako grabili" - skar-
żył się Appian. Setki miast i gmin nadmorskich, chcąc uniknąć takiego losu płaciło piratom okup. Według Kasjusza Diona, "piraci obierali sobie siedziby na lądzie i wedle upodobania rządzili ludźrni, jak gdyby żyli we własnym kraju".

Z największą nienawiścia odnosili się piraci do Rzymian, reprezentujących jedyną potęgę, która mogła im zagrozić, i z największym zapałem pustoszyli ich ziemie i okrutnie traktowali ludność.
Już w 103 roku przed Chr. Cylicyjczyk Atention - ,,herszt morskich rozbójników", jak pisze o nim Dion, spustoszył Messynę na Sycylii, głośne stało się obrabowanie przez piratów statków w silnie obwarowanym porcie Syrakuz, a następnie w 73 roku przed Chr. rozgromienie opodal tego miasta floty rzymskiej mającej strzec Sycylii przed pirackimi napaściami. Zuchwali piraci odważyli się nawet zaatakować nie zdobyty, zdawałoby się, port wojenny Misenum, w którym znajdowała się główna baza rzymskiej floty wojennej.
Jeszcze większym wstrząsem dla Rzymian był niespodziewany, piracki rajd na port w Ostii, gdzie właśnie przygotowywana była przeciwko nim flota wojenna. Korzystając z zamieszania, piraci spalili wiele rzymskich okrętów, a następnie popłynęli w górę Tybru prawie aż pod sam Rzym, rabując i paląc.
Jeszcze większą obelgą dla Rzymu stało się wzięcie do niewoli przez piratów, tuż za murami miasta na via Appia, dwóch wysokich urzędników państwowych - pretorów Sekstyliusza i Bellienusa.
"Otaczający ich orszak złożony z niewolników i liktorów został rozbity, a pretorzy odziani w purpurowe szaty z oznakami władzy stali się jeńcami złoczyńców" - ubolewał Plutarch.
Doszło wręcz do tego, że jak pisał Cyceron, rzymskie wojska stacjonujące w Brundyzjum na południu Italii, w obawie przed rozbójnikami, mogły się przeprawiać na przeciwległy brzeg Adriatyku jedynie w czasie zimy, gdy silne wiatry i wysokie fale utrudniały żeglugę lekkim okrętom wojennym piratów. Piraci zaś z coraz większym lekceważeniem odnosili się do obywateli imperium.

A wówczas w całym basenie Morza Śródziemnego tytuł obywatel rzymski - civis Romanus, znaczył bardzo wiele, informował, że za noszącym ten tytuł człowiekiem stoi potęga i powaga wielkiego państwa. Na piratach nie robiło to jednak oczekiwanego wrażenia.
Wręcz przeciwnie, wybuchali wówczas śmiechem i drwinami. Nie kiedy urządzali całe przedstawienie. Gdy schwytany przez nich Rzymianin przedstawiał się dumnie: civis Romanus sum, udawali unizoność, nakładali mu togę i obuwie rzymskie, oddawali honory, błagali o przebaczenie, a następnie spuszczali ze statku trap i... proponowali mu przechadzkę po falach.
Opornych, jak pisał Plutarch, po prostu wyrzucali za burtę.

W takiej sytuacji znalazł się między innymi sam Juliusz Cezar, który w początkach swej kariery dostał się do pirackiej niewoli u wybrzeży Azji Mniejszej w pobliżu Miletu. Plutarch dokładnie opisał jego perypetie. Podobno gdy piraci zaządali za uwolnienie przyszłego pogromcy Galii wielkiej jak na ówczesne czasy sumy 20 talentów (prawie 600 kg srebra), on sam oburzony, że jego osobę oceniono tak nisko, podniósł okup do 50 talentów. W czasie gdy jego przyjaciele z trudem zbierali tak wielką sumę, Cezar przez miesiąc przebywał w pirackiej niewoli.
Był zbyt cenną osobą, aby postąpiono z nim tak jak z innymi rzymskimi obywatelami. A i samą swą postawą wprawiał w podziw i onieśmielenie morskich roz
bójników.
Codziennie odbywał ćwiczenia z bronią, układał mowy i poematy, które odczytywał załodze. W przypadku braku aprobaty wpadał we wściekłość, nazywając piratów nieokrzesanymi barbarzyńcami. Groził, że po odzyskaniu wolności każe ich powiesić, ale nie za to, że go pojmali, ale że nie okazali należytego szacunku dla jego zdolności literackich.
Słowa dotrzymał, bowiem gdy odzyskał wolność, błyskawicznie zorganizował ekspedycję karną, schwytał piratów i kazał ich ukrzyżować. A że był dobrze traktowany w niewoli, rozkazał podciąć skazańcom gardła, aby skrócić ich męczarnie. Przy okazji nie omieszkał wygłosić jednej ze swych płomiennych mów.

Mimo tych chwilowych sukcesów Rzymianie byli przerażeni siłą i zakresem piractwa. Zadawali sobie pytanie, jak to możliwe, że potężny Rzym, który panował w całym ówczesnym świecie, mógł być głodzony, terroryzowany i poniżany przez bandy morskich rozbójników. Zdawali też sobie sprawę, że muszą podjąć ogromny wysiłek, aby zlikwidować tę plagę.
Wyrazem tego była sentencja zapisana przez Kasjusza Diona:
"Potęga piratów do tego stopnia wzrosła, że zagrażała z ich strony wojna ciężka, nieustanna, nieunikniona, nieprzejednana".

Pierwszą wielką ekspedycję przeciwko piratom zorganizował w 79 roku przed Chr. konsul Publiusz Serwiliusz Watia.
Otrzymał on zadanie zniszczenia piratów na wschodzie i wywiązał się z tego zadania. Przez trzy lata prowadził zaciętą wojnę z piratami na południowych wybrzeżach Azji Mniejszej. W bitwie morskiej zniszczył zjednoczoną flotę piratów cylicyj skich, a następnie przystąpił do zdobywania ich twierdz, umocnień, arsenałów, magazynów żywności i łupów.
Piraci stawiali zacięty opór, ale tym razem Rzymianie wykazali należyty upór. Kosztem wielkich ofiar Watia zdobył miasto Olympus w Lykii, gdzie sławny wódz piratów Zenicetus popełnił samobójstwo, następnie oblegał i zdobył twierdzę Fazelis, likwidując miejscowy targ niewolników. Później działania wojenne przeniesiono w samo serce pirackich terytoriów, do Cylicji.
W ręce Rzymian wpadł największy port piracki - Korykus oraz silnie ufortyfikowana twierdza w górach Taurus- Isaura, która została zdobyta dopiero wówczas, gdy oblegający odcięli do niej dostęp wody.

Rzymianie triumfowali, w Wiecznym Mieście odbył się wspaniały triumf Publiusza Watii, W czasie którego przed mieszkańcami miasta przemaszerowali wzięci do niewoli "archípiraci" na czele z osławionym, budzącym grozę wśród żeglarzy i kupców, pirackim hersztem Niko.

Niestety, nie była to jednak ostateczna klęska piratów. Watia nie dotarł do ich głównych twierdz i kryjówek w Cylicji. A po jego wycofaniu się piraci szybko odzyskali utracone pozycje. Pobudowali nowe okręty, twierdze i kryjówki w zacisznych zatokach.
Znów atakowali statki kupców i nadbrzeżne osiedla. Należało myśleć o nowej wyprawie pacyfikacyjnej.
Ale tym razem szczęście przestało Rzymianorn sprzyjać.
Wysłany przeciwko piratom Krety prokonsul Marek Antoniusz utracił w bitwie z nimi swą flotę w 74 roku przed Chr.
Połowicznym sukcesem zakończyła się też ekspedycja Lucjusza Metellusa, skierowana na tę wyspę W 68 r. przed Chr.


Dionizos karze piratów, fragment rzymskiej mozaiki, II wiek n.e.

Dopiero rok później Rzymianie stanęli na wysokości zadania.
Uchwalony Wówczas projekt ustawy o zwalczaniu piractwa przewidywał udzielenie wodzowi naczelnemu nadzwyczajnych pełnomocnictw. Miał on sprawować władzę nad całą flotą wojenną Rzymu i nad całym wybrzeżem morskim.
Do jego dyspozycji oddano 500 wielkich okrętów pięcio- i trójrzędowych oraz siły lądowe złożone ze 120 tysięcy żołnierzy piechoty i 4 tysięcy jazdy.
Na czele tych sił stanął Gnejusz Pompejusz, który później zyskał przydomek Wielkiego. To jemu przypisuje się sławne powiedzenie navigare necesse est, vivere non est necesse, które wypowiedzieć miał już później, w 57 roku przed Chr., gdy jako odpowiedzialny za sprawy zaopatrzenia Rzymu w zboże wypływał na szalejące od sztormu morze.
Do powierzonego mu zadania przystąpił Pompejusz z rozmachem. Cały akwen Morza Śródziemnego podzielił na sektory, do których kierował podległe mu oddziały. Sam udał się na wschód i rozstawił swą wielką flotę niby sieć, do której od zachodu jego dowódcy wpędzali pirackie statki.


Srebrna moneta Sekstusa Pompejusza, przedstawiająca po lewej stronie jego ojca Pompejusza Wielkiego, a po prawej rzymski okręt wojenny, 44-43 p.n.e

Były to wielkie łowy, pełne pościgów, zasadzek i utarczek. Na wybrzeżach oddziały lądowe sukcesywnie wypierały piratów z ich kryjówek, niszczyły umocnienia i magazyny.
W tej sytuacji, jak donosił Plutarch, "niektóre eskadry morskich rozbójnikow same się rozpraszały, aby ujść cało z polowania. Ze wszystkich stron zaczęły one uciekać ku Cylicji".
Tam też rozstrzygnęła się cała kampania. Najpierw piraci ponieśli wielką klęskę w walnej bitwie na morzu koło swego wielkiego portu Koracesjum, później bronili się już tylko w twierdzach, które kolejno padały.
Widząc swą klęskę, piraci poczęli prosić o łaskę i oddawać się w niewolę, szczególnie że już wcześniej Pompejusz ogłosił, iż każdy, kto dobrowolnie złoży broń, ocali życie i będzie miał warunki spokojnego bytu, jednakże z dala od morza.
Według późniejszych obliczeń, w wyniku działań Pompejusza zginęło blisko 10 tysięcy piratów, a 20 tysięcy trafiło do niewoli.
Zdobyto 400 okrętów pirackich, a 130 spałono. W ręce Rzymian wpadło też 120 pirackich miast, grodów i kryjówek. Była to ostateczna rozprawa z piagą starożytnego piractwa na Morzu Śródziemnym.
Od tej pory, oprócz sporadycznych i mało ważnych incydentów, cały ten akwen był wolny od morskich rozbójników.
Przez ponad pół tysiąclecia Rzymianie mieli panować na nim niepodzielnie.
Morze Śródziemne - kolebka światowego piractwa, przekształcało się w rzymskie mare nostrum, ponad którym unosił sie, zapewniający poczucie bezpieczeństwa kupcom i żeglarzom, duch pax romana.