Piractwo
arabskie
Motto:
Błiski ,Wschód, Kalifat, Arabowie - pojęcia te
kojarzą się większości czytelników z tym samym,
stereotypowymi obrazem: Beduin na wielbłądzie.
Wokół bezkresne morze piasku.
I wszędzie pisze się o pustyni, upale, karawanach,
oazach, jakby cała historia arabskiego kontynentu
poczęła się i trwała poprzez wieki tylko na lądzie.
Tymczasem mało kto poza specjalistami orientuje się,
że historia ogromnego, arabskiego imperium przez wieki
rozgrywała się na morzach i oceanach.
[Marek Meissner - Śladami arabskich kupców i
piratów]
Literatura pełna jest opisów arabskich przygód w
pustyni, straszliwych burz piaskowych, tajemniczych
piękności, wąziutkich uliczek miast, skarbów i
rozbójników pustynnych.
Wszystko to najczęściej suto przyprawione
"folklorem" - okrzykami ,,Na Allaha",
"Insza Allah", hamsinami, Koranem.
Władcy - jeśli to powieść historyczna- są okrutni i
tępi, derwisze - starzy i mądrzy, "kobiety -
tajemnicze i piękne, no a przybysze z Zachodu, ci
rozumem i dzieilnością przewyższają tubylców o całe
niebo.
Są w niej autentyczne opowieści o podbojach, portach,
skarbach i piratach, przy których słynny kapitan
Morgan, Tom Avery, O'Connor "Trupia Główka"
czy Drake - byli niewinnymi barankami.
Na tym szlaku sławy, krwi i złota, ciągnącym się od
Basry do portów Chin przez lndie, Cejlon i setki wysp,
powiewały zielone bandery kupieckich statków, słychać
było świst strzał i szczęk szabel, złoto
przechodziło z rąk do rąk, a życie ludzkie nie miało
żadnej wartości.
Opisy krain geograficznych, po których podróżowali
arabscy kupcy (a w ślad za nimi ciągnęli - a jakże -
piraci) czynione były wielokrotnie w średniowiecznej
literaturze podróżniczej arabskich (i nie tylko !)
pisarzy.
I nie chodzi tu tylko o Księgę Tysiąca i jednej nocy,
czy rozbudowane wątki Podróży Sindbada Żeglarza,
choć i one są ciekawym opisem krajów, podróży
(także tych morskich) oraz ludzi i obyczajów.
Zasadnicza, morska aktywność arabów
koncentrowała się na dwu równoległych obszarach
globu:
- Pierwszy to świat śródziemnomorski
i poprzez podbitych przez nich berbrów także atalantyk
- patrz: średniowieczni Śródziemnomorscy
piraci arabscy i nowożytni piraci
berberyjscy, bracia
Barbarossa (Rudobrody) oraz Dragut i
barbareskowie, a także niektóre fragmenty działu NOWOŻYTNI PIRACI BLISKIEGO I
DALEKIEGO WSCHODU (Likwidacja Piractwa
Berberyjskiego)
- Drugi obszar to Ocean Indyjski na
szlaku do Indii i Chin wraz z akwenami do niego
przyległymi - Morze Czerwone, Zatoka Perska i Zatoka
Arabska, nie gardzili także jak np. Sułtanat Omanu
eksploracją wschodnich wybrzeży Afryki - patrz:
średniowieczna Zatoka
Arabska i Ocean Indyjski, a także niektóre
fragmenty działu NOWOŻYTNI
PIRACI BLISKIEGO I DALEKIEGO WSCHODU ( w tym Likwidacja
piratów Oceanu Indyjskiego oraz podziały Piraci Zatoki
Perskiej oraz Piraci Morza
Czerwonego)
Poniżej zajmę się zarysem działanności piracko -
handlowej Arabów w tym drugim obszarze.
(oczywiście zachęcam do zapoznania się ze
szczegółami opisanymi w linkach powyżej, ponieważ tu
są tylko uwarunkowania ogólne rozwoju szlaków
żeglugowych arabów i ich śladem, arabskich piratów).
W poróżniczej literaturze arabskiej Kalifatu
Bagdadzkiego opisy geograficzne zajmują wiele miejsca,
poniżej zamieszczam fragmenty opisów drogi kupców
arabskich do Indii i Chin (oryginalne nazwenictwo z
epoki) - cytowane fragmenty dotyczą w szczególności
miejsc związnych z piratami na tym szlaku.
(fragmenty VIII rozdziału z książki cytowanej w motto)
- "Za magnetycznym blaskiem złota"
Rozrysowane na mapie Bliskiego i Dalekiego Wschodu IX-XIV
wieku szlaki handlowe - lądowe i morskie - dają nam
wizerunek jakby gigantycznego krwiobiegu, w którym
serce, tłoczące i przyjmujące strumień złotodajnych
towarów,to Półwysep Arabski.
Dwa główne centra handlowe ówczesnego imperium islamu
stanowiły Basra oraz Fustat, część dzisiejszego
Kairu.
Dzieliły one pomiędzy siebie bogactwa i sławę; Fustat
dzierżył w swym ręku klucze dróg handlowych
wiodących do Afryki, Syrii i Arabii, Basra - do Indii i
Chin. Przez dwa ogromne porty morskie, leżące nie
opodal Fustat - Aleksandrię i Damiettę - wpływał i
wypływał strumień towarów z basenu Morza
Śródziemnego. Tędy zaopatrywała się Europa, stąd
płynęły przez wieki wieści 0 bogactwach Indii, o
dalekim Kataju (Kitaju) - Chinach. i od zarania dziejów
arabskiego świata handel zajmował w nich niezwykle
ważne miejsca jako dostarczyciel bogactw władców, jako
podnieta dalszych podbojów, wreszcie jako instru ment
wiedzy, rozszerzającej pojęcie świata na coraz to
dalsze ziemie i obszary.
Zawód kupca był drugim co do znaczenia (po wojowniku) w
,tabeli zawodów", ba - sam Muhammad był przecież
kupcem.
Ale już chociażby z tego, co powiedzieliśmy dotychczas
o powstaniu i rozwoju arabskiego imperium islamu, wynika
dosyć jasno, że nie każdy, kto miał ochotę, mógł
zostać kupcem.
A już zwłaszcza specjalne predyspozycje potrzebne były
tym, którzy chcieli się poświęcić handlowi
rnorskiemu; kupcy zapływający do Indii czy Chin byli
arystokracją swego zawodu nie dlatego, że z reguły
byli najbogatsi, ale że z innej musi być ulepiony gliny
człowiek, co sam przewędrował tysiące mil, z mieczem
w ręku bronił swych towarów i życia, swój spryt i
przebiegłość mierzył z chytrością zamorskich
konkurentów - niż ten, co pogryzając daktyle czekał
w swym kramie w Bagdadzie, Basrze czy Damaszku aż
dostarczą mu towar na miejsce.
Tak więc kupiec morski to człowiek odważny, prawie
desperat. Pomimo niezłego obeznania z morzem, pewnej
wiedzy żeglarskiej, umiejętności nawigacji itp. morze
jest dlań żywiołem wroglm. Dlatego też nie spotykamy
w arabskim plśmiennictwie wzmíanek, aby jakiś kupiec
sam prowadził statek czy obliczał kurs; to robili
kapltanowie, zawodowi żeglarze, wynajmowani w tym celu z
reguły za udział w zyskach z wyprawy.
Ale powiedzmy uczciwie, po przestudiowaniu kilku opowieści kapitana
Szahrijara czy Sulajmana, nie
bardzowłaściwie wiadomo, kiedy kończył się kupiec, a
zaczynał pirat. Bo kupiectwo morskie,
tworzące ścisły klan, kierowało się swoistymi
zwyczajami i przepisami, sprowadzającymi się nierzadko
do sienkiewiczowskiego - ,,Źle jest, gdy ktoś Kalemu
zabrać krowy, a dobrze - gdy Kali komuś".
Oszukując naiwnych krajowców, napadając na mniejsze
miasta i osady w poszukiwaniu skarbów i niewolników, nie
gardząc też zagarnięciem napotkanego statku - kupiec
taki często niczym nie różnił się od pirata,
zbijając na "handlu" bajeczne fortuny.
W IX i X wieku kapitały obrotowe kupców arabskich
prowadzących handel z Indiami oceniane były na
łączną sumę ok. 600 mln dirhamów. Niebezpieczeństwa
morskich podróży znakomicie zwiększały cenę
towarów; cała ta "morskokupiecka" profesja
była jednakże nie ustającą grą va banque, wiecznym
ryzykiem. Fortuny rodziły się wprawdzie z dnia na
dzień, ale też często równie szybko się rozpadały.
Tak jednakże już jest z ludźmi, że przez wieki będą
się delektować i stawiać sobie i innym za przykład
historię żebraka, co stał się milionerem - nie chcąc
pamiętać o równie częstych przypadkach milionerów,
co kończyli jako żebracy.
Zwykły młynarz z Bagdadu, który zdobył ogromny
majątek na dalekich wyprawach kupieckich, został
mianowany wezyrem kalifa al-Mutasima, co sumiennie
przytaczają prawie wszyscy póżniejsi historycy. Ale
tylko al-Kutubi pisze o jubilerze z Bagdadu, ibn
al-Dżassasie, którego w ciągu jednej nocy kalif
at-Muktadir zamienił w żebraka, konfiskując pod
zarzutem rzekomego spisku cały majątek, oszacowany na
16 mln dinarów. A Sulajman, który opisuje, jak w jednej
burzy morskiej ludzie tracili cały swój majątek. A
Sindbad - to bogacz, to żebrak z dnia na dzień.
Już w najdawniejszych czasach, bo w VIII i IX wieku,
istniał nie tylko wyraźnie wyodrębniony handel
państwowy, ale również monopole państwa na niektóre
towary.
Handlowano wówczas .w dwu rodzajach kramów: w sklepach
mieszczących się w wielkiej galerii na rynku lub
okalającej tenże rynek (eacemplum nasze Sukiennice)
oraz w tzw. fundukach. Były to domy, stanowiące zwykle
własność kilku kupców lub też cechu; w piwnicach
mieściły się składy towarów, na parterze sklepy, na
piętrze zaś mieszkania właścicieli.
Nierzadko taka piwnica funduku była wielopiętrowa. Na
pierwszym poziomie, tuż pod sklepem, trzymano towar
najpośledniejszy, a niżej, za przemyślnie ukrytymi
drzwiczkami mieściły się właściwe bogactwa i
delicje. W razie napadu piratów
czy obcych wojsk przepadał towar najtańszy; ale
powszechne stosowanie tego sposobu szybko zniweczyło
jego przemyślność. Jak pisze J.
Biddulph w dziele The pirates of Malbar
- już w XII. wieku żaden szanujący się
pirat nie opuścił takiego funduku, nie przekopawszy
się uprzednio
przez jego piwnice.
Płacono wówczas - jak kto wolał - pieniędzmi,
towarami, sztabkami złota czy srebra, klejnotami..
Ulubiona formą handlu była wymiana, zwłaszcza z
krajowcmi wybrzeży Afryki, Indii czy wysp, przy czym był
to najczęściej zwykły rabunek.
Szahrijar pisze o stosowanej nagminnie praktyce: zawijano
do wioski krajowców i po całodziennej wymianie
towarów, goszczeniu tubylców mocnym winem palmowym
zmieszanym z piwem, następnie odbierano
pijanym sprzedany im towar.
Monetą najbardziej
powszechną był dirham, mający
najprzeróżniejszą zresztą wartość. Każdy bowiem
kalif uważał za swój święty obowiązek bić własną
monetę, co - w zależności od zasobów skarbca -
powodowało znaczne nieraz różnice wartości
poszczególnych monet.
Poza dirhamem w powszechnym obiegu były chińskie
kwadratowe monety z dziurka w środku, nawlekane na
sznury, indyjskie - ze srebra wielkości gołębich jaj,
z uszkiem do zawieszania, z okolic Taszkientu -
nieforemne złote i srebrne placuszki z głową tygrysa,
z Bizancjum - złote wałeczki, rzymskie sestercje,
spławki złota z Zanzibaru, słowem: wszystko, co kto
przywiózł z zapadłych dziur i zakątków świata.
W roku 1952 na wybrzeżu Bahrajnu znaleziono w pieczarze
na urwisku skalnym resztki dobytku pasażerów statku,
który w XIII wieku uległ rozbiciu gdzieś w pobliżu. W
glinianym dzbanie odkryto monety z 42 rozmaitych ziem. Na wielkiej skorupie muszli
wydrapana była rylcem mapa - zarys jakiegoś brzegu, w
pewnym miejscu krzyżyk i napis huna (tutaj).
Może monety stanowiły tylko próbkę zawartości
jakiegoś kupieckiego czy pirackiego skarbca
- w dzbanie była również duża perła i dwa rubiny.
Niestety, dopasowanie mapki jest niemożliwe, od XII
wieku bowiem linia brzegowa się zmieniła.
Aby więc nieco ujednolicić tę finansową wieżę Babel
w kupieckich sakíewkach, utworzono instytucję tzw.
sarrafi - zawodowych wymieniaczy pieniędzy. Byli to
troskliwie kontrolowani przez skarb kalifa,
licencjonowani fachowcy, którzy wszelką dostępna na
rynku monetę wymieniali po sztywnym kursie na dirchmy
aktualnego kalifa.
Tak się jednak zawsze dzieje, a dowodów na to ostarcza
historia ludzkości, że tam gdzie jedni ludzie
specjalizują się w zbijaniu majątków, drudzy
ćwiczą się nie mniej gorliwie w trudnej sztuce
pozbawiania bliźnich ich zarobku.
(fragmenty IX rozdziału z książki cytowanej w motto) -
"Morski szlak handlowy Basra - Chiny"
Opisy tego szlaku różnią się od sieble, u różnych
arabskich autorów - często zasadniczo, podróżnicy í
geografowle mylą się nie raz raz w istotnych
szczegółach. Jako najwazniejsze punkty tego szlaku
wybrane zosta mlelscowości które występują u
przynajmniej, trzech autorow, co daje pewną gwarancję
ścisłosci opisu.
Szlak do Chin biegnie przez siedem morz: Fars, Larwi,
Salahit, Harkand, Kardang, Smf oraz Sangi.
Na szlaku tym w opisach znajduje się także wiele
portów i wysp w tym nawiedzanych przez piratów -
poniższe, cytowanefragmenty odnoszą się do tych
faktów)
Morze Fars
- jest to pierwsze z siedmiu morz na drodze do Chin.
Rozciąga się ono od Ubulli do Maskatu, na przestrzeni
przeszło 1500 mil arabskich [miila arabska = 750 m],
szerokość zaś tego morza wynosi od 150 -500 mil.
Końcowym punktem morza jest przylądek Ras al_Hadd,
zwany także Ras al-Dżumdzżma - Przylądkiem Czaszki.
Morze to ze względu na znajdującą się na nim ogromną
liczbą nie zamieszkałych wysepek uważane było za
nadzwyczaj niebezpieczne dla statków. To o nim pisze
Mukaddassi: - ,,...dalej zaś morze, które ciągnie się
aż do Basry i jest ono niebezpieczne wielce; zwane jest
cieśniną i Morzem Niewolników". Na wybrzeżach
Morza Fars rozkwitało bujnym życiem szereg portów, z
których najważniejsze to: Siraf, Ubulla, Ormuz i Suhar.
Znajduje się na nim również wiele wysp, z których
geografowie wymieniają wyspę Harak, Lawan i Abrun.
Ubulla
- położona u ujścia Tygrysu do morza Fars, posiadała
przystań i port morski pierwszej klasy, do którego
zawijać mogły największe z kursujących ówcześnie
statków - kadis
- kilkusettonowe olbrzymy przeznaczone do dalekich
podróży morskich. Były tam również warsztaty budowy
okrętów oraz doki naprawcze statków przybywających z
podróży i wybiegające w morze nabrzeża. Słowem -
niesłychana nowoczesność i technika. Mistrzowie
okrętowi z Ubulla słynęli z umiejętności budowy
statków daleko poza granicami Kalifatu. Sindbad
Żeglarz chcąc w jednej ze swych podróży
kupić statek, poszukuje okrętu
,,basryjskiej roboty" (jak określano statki
budowane w Ubulli), który -
chociaż drogi - wytrzyma trudy najcięższej podróży.
Sama natomiast Ubulla nie przedstawiała sobą, niczego
nadzwyczajnego, będąc miastem raczej niewielkim, mocno
zniszczonym w czasie buntu czarnych niewolników w roku
870. W miarę rozbudowy Basry znaczenie handlowe Ubulli
szybko malało. W XIV w. Ibn Battuta poświęca jej
zaledwie parę słów, jako małej, zapomnianej wiosce. W
X wieku Ubulla posiadała jeszcze jedną osobliwość -
nadbrzeżne czatownie, ostrzegające mieszkańców portu
i miasta o zbliżaniu się piratów
z Bahrajnu i Sokotry.
W razie potrzeby z czatowni tych miotano na napastników
pociski z "greckim ogniem", substancją palną
o nie znanym nam dzisiaj składzie chemicznym, która -
jak zapewniają ówcześni autorzy - paliła nawet mury
twierdz. Jak widać, średniowiecze też miało swój
napalm; myśl ludzka zawsze wybiegała najdalej w
przyszłość, gdy trzeba było wymyślić najszybszy
sposób mordowania bliżnich.
Siraf
- w IX i X wieku to nie tylko port na wybrzezach Morza
Fars, lecz przede wszystkim stolica morskiego imperium
narodów zamieszkujących wybrzeża od Etiopii do Indii.
Tu krzyżowały się drogi karawan wędrujących dalej
morzem do Chin, Mialajów, Indii, Afryki czy Sokotry.
X wiek to -jak już mówiliśmy _- okres, w którym
potężny do niedawna Kalifat abbasydzki rozpada się z
wolna, szereg nowych dynastii sięga po władzę.
W rozmaitych częściach imperium, a wszystkie one
potrzebują broni, złota, drogocennych tkanin do, ozdoby
nowych pałaców, i innych towarów.
Przez rynki Sirafu przepływa więc wszystko, co tylko
sprowadza Bliski Wschód - złoto, szlachetne gatunki
drzew, wonne olejki, korzenie, niewolnicy, ambra i kość
słoníowa.
Zabudowany kilkupiętrowymi domami - rzadkością w owych
czasach - z szerokimi ulicami i zieleńcami, był Siraf
nie tylko ośrodkiem handlowym, ale i centrum praktycznej
wiedzy żeg1arskiej.
Stąd pochodzili najlepsi kapitanowie statków; zawód
ten przekazywany był z pokolenia na pokolełnei Szahirjar
jako swych informatorów wymienia kilkunastu kapitanów z
Sirafu.
Sulajman
wspomina natomiast o grupie kupców z Sirafu, którzy
wspólnie posiadali kilkanaście statków do przewozu
towarów, tworząc jakby dom handlowy, wynajmujący
statki innym kupcom.
W roku 977 po siedrniodniowym trzęsieniu ziemi Siraf
legł w gruzach i nie został nigdy odbudowany. Rolę
jego przejął pobliski Kisz, port
leżący na wyspie o tej samej nazwie.
Siniz
- niewielka mieścina na wybrzeżu perskim w okolicach
Sirafu, była ośrodkiem eksportu tkackiego - produkowano
tam słynne na cały świat orientalne materie przetykane
złotem, zwane sinizi, o których pisze Masudi w
Murudż Al dhahab. Wspomina o niej również Sulajman,
który spotykał te tkaniny na rynkach Indii i Chin.
Harak
- jest to wyspa na Morzu Fars, leżąca w odległości 50
parasangów od Basry.
Ibn Churdadhbih
pisze, że Harak była długości i szerokości jeddnego
parasanga. Uprawíano tam pszenicę, winorośl i palmy.
Do historii morskiego handlu Orientu przeszła Wyspa
Harak dzięki ławicom perłowym, dającym słynne okazy
mlecznych pereł, zwanych haraki.
Głównym odbiorcą tych pereł były kraje basenu Morza
Śródziemnego i Europa, na rynkach Indii i Chin silną
bowiem konkurencja, były perły
z Sarandib, dzisiejszego Cejlonu.
W Polsce harackie perły miała w swej biżuterii
królowa Marysieńka. Transporty tych pereł były
częstym celem ataków piratów,
przypływających w sezonie połowów aż z Zanzibaru.
Lawan
- Masudi podaje nazwę: Lafat.
Wyspa leżąca o 80 parasangów od Harak. Jest ona długa
i szeroka na dwa parasangi. Mieszkańcy jej uprawialí
pszenicę i palmy. Masudi pisze również, iż była ona
miejscem odpoczynku marynarzy, powracających z dalekich
rejsów, którzy zaopatrywali się tam w słodką wodę.
Abrun
- wyspa leżąca w odległości siedmiu parasangów od
Lawanu. Ibn Churdadhbih podaje, iż uprawiano na niej
pszenicę i palmy.
Otoczona była rafami koralowymi i maleńkimi, nie
zamieszkałymi wysepkami. Mieszkańcy jej wynajmowali
się w charakterze pilotów na obce statki, pływające
po wodach Morza Fars.
Hajn
- pustynna i bezludna wysepka, o 7 parasangów od Abrunu.
Pomimo niewielkiej powierzchni - 1/2 parasanga wszerz í
wzdłuż - miała złą sławę jako ulubione miejsce
zasadzek piratów, którzy
ukryci za ljej wysokimi brzegami napadali na
przepływające statki.
Kisz
- leżąca w odległości 7 parasangów od Hajnu.
Mieszkańcy jej uprawiają zboża, palmy oraz hodują
liczne trzody. Na wyspie znajdował się duży port
morski, który pod koniec X wieku przekształca się w
poważne centrum handlowomorskie, w związku z upadkiem
Sirafu.
Wody dookoła wyspy bogate są w ławice perłowe,
dające doskonałe perły. Churdadhbih opisuje połów
pereł na Kiszu, dodając, iż jest to główne zajęcie
mieszkańców wyspy.
U r m u z (Hormuz lub
Ormuz) - słynny starożytny port na
wybrzeżach Morza Fars nie opodal Sirafu.
Grecy zwali go Armozeia, Rzymianie zaś - Ormuz.
Świetność tego portu przypada na wiek XII i XIII. W X
wieku stanowił jedynie końcowy etap szlaku lądowego,
prowadzącego z Samarkandy przez Bucharę, Niszapur i
Herat. Tu towary, sprowadzane z Persji, Chorezmu i
wybrzeży Morza Kaspijskiego, ładowane były na statki
płynące do Afryki i Chin.
Urmuz nie posiadał prawdopodobnie własnego rynku,
przynajmniej żaden z piszących o nim geografów o rynku
nie wspomina. Sulajman daje o nim również króciutką
wzmiankę. U Szahrijara spotyka się wielu kapitanów o
przydomku "Urmuzíjjun" - "pochodzący z
Urmuz" (jak u nas np. łodzianin), co
świadczyłoby, iż podobnie jak i w Sirafie - nawigacja
była głównym zajęciem mieszkańców tego miasta.
Wiadomo również o żaglach "szytych w
Hormuz", będących przedmiotem handlu na rynkach
Madrasu.
Ras al-Hadd
- zwany także Ras al-"Dżumdżuma (Przylądek
Czaszki).
Wąski przylądek na wybrzeżach Omanu, oddzielający
Morze Fars od Morza Larwi. Od lat był powodem zaciętych
bojów między plemionami mieszkającymi w głębi lądu,
panowanie nad nim dawało bowiem faktyczną kontrolę
ruchu statków po Morzu Fars; na wybrzeża przylądka morze
wyrzucało szczątki rozbitych okrętów, które były
źródłem dochodów jego mieszkańców.
Jest również bardzo prawdopodobne - jak stwierdzają
niektórzy geografowie - iż wzorem
mieszkańców Malabaru, plemiona zamieszkujące Ras
al-Hadd "dopomagały" w rozbiciu okrętów
przez palenie wieczorami fałszywych świateł,
ściągających statki na mielizny, a następnie grabiły
je. W IX wieku przylądkiem władało plemię
Mahara, hodujące wielbłądy dobrej rasy,
zwane meharż. Wokół przylądka zalegały ławice
perłowe, których eksploatacja jednakże na skutek
silnych prądów pływowych, omywających przyłądek,
była bardzo trudna.
Tiz
- zwana także Tara.
Niewielka mieścina, port na granicy Farsu i Sindu, o 7
dni drogi od Urmuzu.
Na temat tego portu mało jest wiadomości pewnych;
wiadomo jedynie, iż był on stolicą prowincji Makranu,
W początkach X wieku zaś został spustoszony przez piratów,
którzy - jak wspomina jeden z informatorów Szahrijara -
wcale się na tym napadzie nie obłowili. Później, W
wiekach XII i XIII, Tiz zyskało na znaczeniu, stając
się końcowym etapem wielkiego szlaku karawanowego,
idącego z Buchary poprzez Balh, Kabul i Kandahar. Mając
tylko niewielką przystań nie mógł przyjmować
większych jednostek, które z Suharu kierowały się
bezpośrednio do Dajbulu. Przystań ta rozbudowana
została dopiero w wie
ku XII.
Autakin
- niewielki port na granicy krain Hind i Sind.
Broniona rafami koralowymi, mająca tylko wąski przesmyk
do przejścia niewielkich jednostek płaskodennych
przystań - jak opisał ją w The British mariners
Directory and Guide to the trade and navigation of the
Indian and Chinese seas kpt. Ellmore w roku 1800 -
doskonale nadawała się w owych czasach na schronienia
dla piratów, którzy atakowali stamtąd
statki płynące do Kambaji i Sindanu.
Sajmur
- starozytny port leżący nad zatoką o takiej samej
nazwie.
Pomimo iż u Szahrijara nazwa ta stale przewija się w
opisach przygód morskich, kupieckich wypraw i historii o
nagłych wzloogaceniach i hankructwach, co dowodziłoby,
iż port ten był ośrodkiem ożywionego handlu
morskiego, geografowie arabscy prawie w ogóle pomijają
Sajmur w swych relacjach. Port ten mógł przyjmować
największe jednostki żeglujące po morzach Indii i
Chin. Bazar Sajmuru miał murowane ogrodzenie z bramami,
kramy posiadały ochronę policyjną przed rozruchami i
grabieżą.
Jest to również jedno z niewielu miast
średniowiecznych tego regionu, posiadające specjalny
targ niewolników.
Upadek Sajmuru przypada na wiek X. Szahrijar podaje nawet
historię tłumaczącą przyczyny tego upadku. Jak
twierdzi, z Sirafu wypłynęła do Sajmuru flota kupiecka
złożona z trzech statków i z 1200 marynarzy -
załadowana wielkimi bogactwami. Towary te były
własnością bogatych kupców z Sajmuru. Po 11 dniach
podróży, gdy statki dopływały już do miejsca
przeznaczenia, zerwał się tajfun, który zatopił
statki, a garstkę rozbitków zagnał aż do Tizu.
Zatonięcie statków spowodowało ruinę największych
domów kupieckich w Sajmurze i przyczyniło się - jego
zdaniem - do upadku miasta.
Opowieść barwna, ale mało prawdopodobna. Prawdziwą
przyczyną było raczej nasilenie się działalności
piratów, którzy w X wieku władali
wybrzeżami Malabaru. Obecnie na miejscu dawnego
Sajmuru istnieje miasto Szaul, w którym zachowały się
niektóre zabytki dawnej świetności tego ważnego
ongiś
i sławnego portu.
Kulam Mali
- to ostatni port na brzegach Morza Larwi.
Stąd - według większości pisarzy i geografów -
rozpoczynało się Morze Harkand. W X wieku Kulam Mali
był niezwykle ważnym centrum handlu korzeniami. Trzy
czwarte korzeni, które w tym czasie docierały na rynki
Europy i Wschodu, przechodziło przez bazary Kularn Mali.
Posiadając dużą przystań, komorę celna, nawet wodną
straż - rodzaj ówczesnej wodnej policji dla zapobiegania
przemytowi - port ten stanowił prawdziwą
bramę Indii; dzięki położeniu na najbardziej
wysuniętym punkcie malabarskiego cypla zaden okręt,
zdążający z Indii lub do Indii, nie mógł go
ominąć. Jak pisze Szahrijar - malabarscy
piraci kilkakrotnie próbowali zdobyć
port, jednakże bez rezultatów. W indeksie geograficznym
swego dzieła Ibn Churdadhbih wymienia nazwę Kulam Mali,
jednakże w tekście mówi o nim jako o Mula. Hamadhani
podając nazwę tego portu jako Kulumali pisze: - ,,...a z Omanu statki
kierują się do krain Hind, portu Kulumali; a w miejscu
tym jest strażnica krain al-Hind; i woda jest w nim
słodka; a gdy marynarze biorą stamtąd tę wodę
mieszkańcy biorą od nich (opłatę), od statków
chińskich 1000 dirhamów, a od statków innych od 10 do
20 dinarów; a między Maskatem a Kulumali - jeden
miesiąc drogi".
Ciekawa jest ta uwaga o różnicy opłat za wodę.
Potwierdza ona, ze kupcy arabscy umieli dbać o swe
interesy, skoro skłonili kalifa do wydania zarządzeń,
sprowadzających się do dyskryminowania handlu
chińskiego. Statki chińskie płaciły większe podatki
w arabskich portach niż statki innych narodowości.
Konkurencja chińska istotnie mogła być dość poważna
- największe chińskie dżonki posiadały 600 osób
załogi i mogły przewozić olbrzymią ilość towarów -
a poważnym ograniczeniem tej konkurencji było właśnie
przestrzegane w Kuam Mali prawo opłatach portowych w
zaleznosci od tonazu statku; przy ogromnych statkach
opłaty mogły wynieść połowę wartości towaru.
(fragmenty XIV rozdziału z książki cytowanej w motto)
- "Burza nadciqgnęła ze wschodu"
Tymczasem bagdadzki Kalifat umierał. Przepych i
zniewieściałość zastąpiły dawne surowe, wojownicze
obyczaje, zbytek zasłonił rzeczywistość, władcy i
dwór coraz częściej przebywali na łowach, ucztach i w
haremach, coraz rzadziej na polu bitwy.
Nowe, małe dynastie, wywodzące się z gubernatorów i
namiestników prowincji, zagarniały coraz to nowe
posiadłości Kalifatu na zachodzie, biły własną
monetę, paktowały i spis kowały z wszystkimi przeciw
wszystkim.
Hasłem dnia staje się stary spór szyicko-sunnicki,
drążący polityczną i ekonomiczną spójność islamu;
na jego fali wyrasta dynastia Seldżuków,
przybyszów z kirgiskich stepów Turkiestanu. Bagdadzki
Kalifat stał się marionetką seldżuckiego sułtana. ~
Ciekawe, że wyprawy krzyżowe, ten największy chyba
dramat Średniowiecznych stosunków
muzułmańsko-chrześcijańskich, znaczeniem swym
daleko wybiegający w nowożytność - tam, w Bagdadzie,
absolutnie nikogo nie obchodziły. Delegacje oblężonych
przez chrześcijan muzułmańskich miast miesiącami
antyszambrowały w przedpokojach kalifa, otrzymując na
wyżebranych wreszcie audiencjach łzy współczucia i
nabożne ,,Bóg tak chciał".
Te spory i kłótnie definitywnie "uspokoili"
Mongołowie. Pomogli im w tym arabscy kupcy, praktycy
wychowani w ciągłych podróżach, pilni studenci
geograficznej literatury. Gdy oddziały Dżingis-chana
runęły z mongolskich stepów, znacząc swój pochód
straszliwymi spustoszeniami, w pierwszych oddziałach
szli arabscy doradcy, służący władcy radą i pomocą.
Tak, jakby handel niszczył teraz to, co przez wieki
zbudował.
Na mongolskim najeżdzie kończy się Kalifat.
Po Mongołach przyszli Turcy Osmańscy, a na Morzu
Śródziemnym rozpanoszyli się piraci.
Na obszarach Oceanu Indyjskiego czy szahrijarowych
siedmiu mórz dla Arabów zapanowała cisza. Nowi władcy
nie potrzebowali przepychu, nie ufali morzu, i wszelkie
towary starali się sprowadzać lądem. Batile i kadisy
jeszcze setki lat pruły faleo ceanu, ale najczęściej w
obcej służbie; Portugalczycy, Hiszpanie, kompanie handlowe i kupieckie
gildie z Europy - nadeszli
najeźdżcy obcy i níenawistni, bezpardonowi
monopoliści na moment nie wypuszczający miecza i
kańczuga z ręki. "Dzielili i rządzili",
podsycając plemienne i religijne waśnie, pomagając
koronować miejscowych władców, by natychmiast
organizować przeciw nim spiskí. Zachód nurzał ręce w
skarbach i dziwach Indii i Chin, odkrywał nowe dla
siebie lądy i morza. Jeszcze przez wieki te ogromne
przestrzenie były areną dzikich walk, ale były to
najczęściej konflikty obcych sił - Anglików,
Francuzów, Holendrów, Hiszpanów.
Świat arabski swą prawdziwą wielkość miał już za
sobą.
| Historia Piractwa | Piracki Almanach | z Wikipedii |
|